piątek, 31 lipca 2009

Herrn Rudolfs Vermächtnis - Leonie Ossowski


Ostatnia wola pana Rudolfa

Jak ta Leonie Ossowski to robi, że po wzięciu jej powieści do ręki nie można się od jej stronic oderwać? „Herrn Rudolfs Vermächtnis” jest kolejną świetną książką autorstwa tej niemieckiej pisarki, która jest nie tylko bardzo uważną obserwatorką, ale przede wszystkim znawczynią ludzi i ich psychiki, a przy tym mistrzynią pióra – usidliła mnie swymi opowieściami i swoim stylem. Kocham Leonie Ossowski i to jak ona pisze – nic na to nie poradzę, czy Wam się to podoba, czy nie.

Jest wojna. Zima. Rok 1944. I jest też sześć sierotek, które po śmierci matki uciekają z terenów Prus Wschodnich i marzą o tym, aby przedostać się do Niemiec. Czwórka z nich to rodzeństwo: Lotte, Ute, Kurt i Stefan, dwie pozostałe sierotki to ich kuzynowie Thomas i Karl. Ossowski przedstawia w swojej powieści nie tylko tych sześciu bohaterów (w zasadzie każdy z rozdziałów jest poświęcony jednemu z nich), ich wspólną drogę i zmagania, ale również walkę – często jest to walka pomiędzy nimi samymi, przeciwko sobie, np. o kromkę chleba, o kąt do spania czy po prostu – o przeżycie. Różnie się ich losy układają, wspólne drogi rozchodzą się w cztery świata strony. Po bardzo wielu latach wydarza się jednak coś, co wywraca ich życie do góry nogami. Rudolf, adopcyjny ojciec jednego z naszych bohaterów umiera i jego ostatnim życzeniem jest, aby jego syn zaprosił swoich kuzynów na pogrzeb – marzy mu się pojednanie po latach, wybaczenie wzajemnych win i krzywd. Ale co zrobić, gdy w oczach tych ludzi znów pojawia się strach, zagubienie i wzajemna nienawiść? Leonie Ossowski zabiera nas w podróż do czasów wojennego dzieciństwa, naznaczonego nieodwracalnymi przeżyciami, opowiada nam o tamtych zdarzeniach z perspektywy dorosłych już dziś mężczyzn i kobiet – tylko czy wymazanie tamtego okresu i całego jego okrucieństwa po 50 latach jest w jakiś sposób możliwe? Czy bohaterowie wybaczą sobie nawzajem i zapanuje pokój? Autorka stawia wiele pytań, komentuje okropności wojny nie poddając ich jednocześnie surowej ocenie i nie ubarwiając niczego niepotrzebnie.

„Herrn Rudolfs Vermächtnis” jest dla mnie kolejnym dowodem wielkiego mistrzostwa Leonie Ossowski. To moja czwarta – jak dotąd – książka tej autorki i na pewno nie ostatnia. Trochę smutna, ale i czasy które opisuje do wesołych nie należały...


Wydawnictwo: Ullstein Tb (Grudzień 2007)
Język powieści: niemiecki
ISBN-10: 3548267688
ISBN-13: 978-3548267685
Rozmiar: 18,8 x 12 x 2,2 cm

czwartek, 30 lipca 2009

Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz - Lisa See

Chiny to w tej chwili kraj nr 1 na mojej liście marzeń - chciałabym tam kiedyś pojechać, a ochoty na tę wyprawę nabrałam dzięki lekturze "Kwiatu Śniegu i sekretnego wachlarza" Lisy See. Do tej pory nie czytałam jeszcze żadnej powieści z tego rejonu świata, choć muszę przyznać, że książka ta przeleżała na mojej półce już jakiś czas - obawiałam się, że bedzie to coś w rodzaju Memoirs of a Geisha (filmu, który jakiś czas temu obejrzałam).
Na szczęście okazało się, że niewiele mają ze sobą wspólnego poza złym traktowaniem kobiet...

"Kwiat Śniegu i sekrteny wachlarz" to historia przyjaźni dwóch chińskich laotong - dziewczynek, a poźniej kobiet, które pochodziły z rodzin o bardzo zróżnicowanym statusie społecznym; to historia przyjaźni na całe życie, o wzajemnej lojalności i miłości w tym jakże innym od naszego świecie. Autorce udało się w sposób bardzo naturalny i realistyczny oddać wartości zhierarchizowanego społeczeństwa XIX-wiecznych Chin - przywiązanie do tradycji i obrządków, które były ponad wszystko i wszystkimi - np. jak nakazywał obyczaj, matki krępowały swoim 6-letnim córkom stopy ciasnymi bandażami, aby w efekcie kości ich stóp połamały się, a po 2 latach krępowania ich palce spotkały się z piętą, tworząc tak upragnione przez mężczyzn lilie o dłgości 7 cm, na których kobietom trudno było się poruszać i w rzeczywistości spędzały całe swoje życie na piętrach swoich domów, w izbach dla kobiet. Zajmowały się tam szyciem, haftowaniem i tkaniem, a dla umilenia sobie czasu śpiewały sobie lub opowiadały różne historie.
Przyznaję szczerze, że opisy krępowania stóp tych małych dziewczynek, ich cierpienie i ból były dla mnie największym barbarzyństwem, o jakim ostatnio czytałam, i to mnie poruszyło do tego stopnia, że płakałam nad książką jak przysłowiowy bóbr.

Dzięki książce udało mi się poznać życie w dawnych Chinach, dowiedziałam się o wpływie konfucjanizmu na życie Chińczyków, o obyczajach i tradycjach nieznanych nam, wychowanym we współczesnej kulturze Zachodu, o hierarchii nie tylko w chińskim społeczeństwie, ale przede wszystkim w chińskiej rodzinie - pozycję w rodzinie określa kolejność narodzin oraz płeć dziecka, którego w zasadzie do 5 roku życia nie traktuje się poważnie ze względu na wielką umieralność. Natomiast na pozycję społeczną największy wpływ ma pochodzenie oraz zamożność rodziny i piastowane przez jej członków urzędy.

Oprócz wspomnianego już wcześniej krępowania stóp Lisa See przedstawia czytelnikom aranżowanie małżeństw, zawieranie związków przyjaźni laotong albo zaprzysiężonych sióstr. I mimo, że akcja opisanych wydarzeń ma charakter bardzo statyczny, to muszę przyznać, że książka wciąga w swój nurt od pierwszej strony i trzyma czytelnika w napięciu aż do ostatniej. Ja nie mogłam się od niej oderwać, tak ekscytująca była dla mnie ta czytelnicza podróż w nieznane mi dotąd rewiry naszpikowane obco i trochę niewiarygodnie brzmiącymi nazwami - laotong, nu shu, Dni upinania włosów, Święto chwytania chłodnych podmuchów.

Trudno mi oceniać, na ile obraz Chin przedstawiony przez Lisę See jest rzetelny - nie jestem specjalistką w tej dziedzinie, nie mam też możliwości porównania z innymi źródłami -informacje pozostałe mi ze szkolnych lekcji historii czy geografii, jak również z gazet czy telewizji, na temat życia w Chinach określiłabym jako bardzo "śladowe". Ale dla mnie, jako laika, "Kwiat Śnegu i sekretny wachlarz" to bardzo interesująca chińska lekcja historyczno - obyczajowa:-))


Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz (okładka miękka)
Autor: Lisa See
Wydawnictwo:
Świat Książki , Wrzesień 2005
ISBN:83-247-0147-8
Liczba stron:352
Wymiary:125 x 200 mm

środa, 29 lipca 2009

Projekt NOBLIŚCI

Ruszyło nowe wyzwanie czytelnicze "NOBLIŚCI" - zorganizowane przez Annę. To świetny pomysł, bo za mną tak samo, jak za nią, chodziło przekonanie, że noblistów czytać należy - a że braki w tej dziedzinie w moim przypadku są pokaźne, postanowiłam je przy okazji nowego wyzwania nadrobić. Wyzwanie nie jest ograniczone żadnym terminem - można czytać i czytać, i jeszcze raz czytać - bez końca...

Na zielono zaznaczyłam sobie autorów, których przeczytałam - nie jest ich wielu - ale od czego to wyzwanie? Nadrabiać zaległości czas zacząć:-)))

W trakcie trwania wyzwania, jak tylko przeczytam jakiegoś autora, zaznaczę go na różowo
1901 Sully Prudhomme, Francja
1902, Theodor Mommsen, Niemcy
1903 Bjornstherne Bjornson, Norwegia
1904 Frédéric Mistral, Francja José Echegaray, Hiszpania
1905 Henryk Sienkiewicz, Polska("Krzyżacy", "W pustyni i w puszczy", "Quo vadis", "Pan Wołodyjowski", "Potop", "Ogniem i mieczem", "Rodzina Połanieckich", "Latarnik", "Szkice węglem", inne nowele )
1906 Giosuè Carducci, Włochy
1907 Rudyard Kipling, Wlk. Brytania
1908 Rudolf Eucken, Niemcy
1909 Selma Lagerlöf, Szwecja ("Cudowna podróż")
1910 Paul Heyse, Niemcy
1911 Maurice Maeterlinck, Belgia
1912 Gerhart Hauptmann, Niemcy ("Die Weber")
1913 Rabindranath Tagore, Indie
1914 ------
1915 Romain Rolland, Francja
1916 Verber von Heidenstam, Szwecja
1917 Karl Gjellerup, Dania,
Henrik Pontoppidan, Dania
1918 ------
1919 Carl Spitteler, Szwajcaria
1920 Knut Hamsun, Norwegia
1921 Anatole France, Francja

1922 Jacinto Benavente, Hiszpania
1923 William Butler Yeats, Irlandia
1924 Władysław Reymont, Polska("Chłopi")
1925 George Bernard Shaw, Irlandia
1926 Grazia Deledda, Włochy
1927 Henri Bergson, Francja
1928 Sigrid Undset, Norwegia("Krystyna córka Lavransa")

1929 Thomas Mann, Niemcy ("Der Tod in Wenedig")
1930 Sinclair Lewis, USA

1931 Erik Axel Karlfeldt, Szwecja
1932 John Galsworthy, Wlk. Brytania
1933 Iwan Bunin, ZSRR
1934 Luigi Pirandello, Włochy
1935 -----
1936 Eugene O'Neill, USA
1937 Roger Marin du Gard, Francja
1938 Pearl S. Buck, USA
1939 Frans Eemil Sillanpää, Finlandia
1940 -----
1941 -----
1942 -----
1943 -----
1944 Johannes Vilhem Jensen, Dania
1945 Gabriela Mistral, Chile
1946 Hermann Hesse, Szwajcaria
1947 André Gide, Francja
1948 Thomas Stearns Eliot, Wlk. Brytania
1949 William Faulkner, USA
1950 Bertrand Russel, Wlk. Brytania
1951 Pär Lagerkvist, Szwecja
1952 Francois Mauriac, Francja
1953 Winston Churchill, Wlk. Brytania
1954 Ernest Hemingway, USA("Stary człowiek i morze", "Komu bije dzwon")
1955 Halldór Laxness, Islandia
1956 Juan Ramón Jiménez, Hiszpania
1957 Albert Camus, Francja ("Dżuma")
1958 Boris Pasternak, Rosja
1959 Salvatore Quasimodo, Włochy
1960 Saint-John Perse, Francja
1961 Ivo Andrić, Jugosławia
1962 John Steinbeck, USA
1963 Giorgos Seferis, Grecja
1964 Jean-Paul Sartre, Francja
1965 Michaił Szołochow, ZSRR
1966 Samuel Josef Agnon, Izrael, Nelly Sachs, Szwecja
1967 Miguel Ángel Asturias, Gwatemala
1968 Yasunari Kawabata, Japonia
1969 Samuel Beckett, Irlandia
1970 Aleksander Sołżenicyn, ZSRR
1971 Pablo Neruda, Chile
1972 Heinrich Böll, Niemcy ("Ansichten eines Clowns")
1973 Patrick White, Australia
1974 Eyvin Johnson, Szwecja, Harry Martinson, Szwecja
1975 Eugenio Montale, Włochy
1976 Saul Bellow, USA
1977 Vicente Aleixandre, Hiszpania
1978 Isaak Bashevis Singer Polska/USA
1979 Odysseas Elytis, Grecja
1980 Czesław Miłosz, Polska( poezje)
1981 Elias Canetti, Wlk. Brytania
1982 Gabriel Garcá Márquez, Kolumbia
1983 William Golding, Wlk. Brytania

1984 Jaroslav Seifert, Czechosłowacja
1985 Claude Simon, Francja
1986 Wole Soyinka, Nigeria
1987 Joseph Brodsky, USA
1988 Nagib Mahfuz, Egipt
1989 Camilo José Cela, Hiszpania
1990 Octavio Paz, Meksyk
1991 Nadine Gordimer, RPA
1992 Derek Walcott, St. Lucia
1993 Toni Morrison, USA
1994 Kenzaburo Oe, Japonia
1995 Seamus Heaney, Irlandia
1996 Wisława Szymborska, Polska(wiersze)
1997 Dario Fo, Włochy
1998 José Saramago, Portugalia
1999 Günter Grass, Niemcy ("Blechtrommel", "Das Treffen in Telgte")
2000 Gao Xingjian, Francja
2001 V.S. Naipaul, Trynidad i Tobago
2002 Imre Kertész, Węgry (Los utracony - 1.08.2009)
2003 J.M. Coetzee, RPA
2004 Elfriede Jelinek, Austria
2005 Harold Pinter, Wlk. Brytania
2006 Orhan Pamuk, Turcja
2007 Doris Lessing, Wlk. Brytania ("Lato przed zmierzchem")
2008 Jean-Marie G. le Clézio, Francja
2009 Herta Müller, Niemcy

czwartek, 16 lipca 2009

Ali i Nino - Kurban Said

Moje czytanie peryferyjne zaczynam od Gruzji - zupełnie przypadkiem, bo listy lektur do dziś nie stworzyłam, a w bibliotece niewielki był wybór. Padło na "Ali i Nino" autorstwa Kurbana Saida, ponieważ jeszcze nigdy w życiu niczego z Gruzji i o Gruzji nie czytałam. Książeczkę (zaledwie 239 stron) wydano po raz pierwszy w 1937 r. w Wiedniu i tak naprawdę do 1999 r. nie było wiadomo, kim właściwie był Kurban Said. Niektóre z tez głosiły, że był Tatarem. Zagadkę pochodzenia tajemniczego autora rozwiązał w 1999 amrykański dziennikarz, Tom Reiss - w wyniku przeprowadzonych przez niego badań okazało się, że "Kurban Said" to literacki pseudonim Lwa Nissenbauma, urodzonego w 1905 w Baku jako syn niemieckiego Żyda, prowadzącego swoje interesy na terenach zakaukaskich. Hipotez na temat Nissenbauma, jego pochodzenia i burzliwych losów jego życia było bardzo wiele - do dziś w zasadzie nie wiadomo niczego pewnego - większość faktów poprzedzanch jest słowami "rzekomo" i "prawdopodobnie".

O samej Gruzji wiedziałam do tej pory bardzo niewiele - była republika radziecka, która wiosną 1991 roku opowiedziała się za swoją niepodległością i suwerennością, a z wiadomości z ostatnich dni dowiedziałam się, że Gruzję właśnie opuścili ostatni obserwatorzy ONZ, gdyż z powodu rosyjskiego weta nie udało się Radzie Bezpieczeństwa przedłużyć swojej misji w tym rejonie. No cóż, moja ignorancja dotycząca wiedzy o tym państwie jest - powiedzmy - znaczna, ale trochę w tej dzidzinie udało mi się nadrobić - dzięki mojej ostatnio przeczytanej wakacyjnej lekturze.


"Ali i Nino" to historia miłości azerskiego muzułmańskiego Romea (Ali Chan Szirwanszir) i gruzińskiej chrześcijańskiej Julii (Nino Kipiani), napisana w taki sposób, że podczas czytania trudno oderwać się od stron powieści. Można się przy niej nie tylko śmiać, ale również płakać ze wzruszenia albo smutku - to książka, która nikogo nie pozostawi obojętnym na to, co opisuje - wielkie uczucie dwojga młodych ludzi z wielką historią w tle (wybuch I wojny światowej, Rewolucja Październikowa, powstanie i upadek pierwszego niepodległego Azerbejdżanu). "Ali i Nino" była dla mnie wspaniałym doświadczeniem, doskonale oddającym charakter i klimat tamtego rejonu świata - wspaniałe opisy sprawiają, że chciałoby się tam pojechać i zwiedzić te nieznane nam do tej pory tereny - przejść się starymi, urokliwymi uliczkami przepięknych miast (Baku, Tyflis czy Szuszy) czy poczuć pod stopami parzący złoty piasek pustyni. Co mnie bardzo pozytywnie uderzyło w powieści, to serdeczność ludzi i ich wzajemna otwartość - wspólne biesiadowanie, świętowanie przy ogniskach i wtórze charakterystycznej, wschodniej muzyki. Bardzo interesujące dla nas, wychowanych w kulturze europejskiego Zachodu, są rodzinne zwyczaje, przywiązanie do tradycji i rodziny oraz religii przyprawione - jak dla mnie - nutką fanatyzmu. I co w dzisiejszych czasach rzadko spotykane - umiłowanie tych ludzi do poezji (w książce autor opisuje nie tylko uczty z udziałem poetów, ale również wioski zamieszkane tylko przez tych artstów oraz ich wielkie pojedynki, obserwowane przez tłumy publiczności).


Dla mnie była to wielka czytelnicza uczta - udział w takich wprost uwielbiam... 6/6
Autor: Kurban Said
Wydawnictwo:
Świat Książki
Liczba stron: 240
Format: 13x20,5 cm, oprawa twarda
ISBN: 83-7391-126-X
Rok wydania: 2004

środa, 15 lipca 2009

A po burzy zawsze słońce...

Nad naszym miasteczkiem przeszła dziś straszna nawałnica, nagle zrobiło się ciemno jak w nocy, a z nieba oprócz zwyczajowego deszczu spadł grad. Z okna mojego biura nie było nic widać. Rzecz działa się o 14.50, a gdy 10 minut później jechałam do domu, u nas zaświeciło przecudne słońce, "pompa" natomiast przeniosła się w tym czasie nad centrum.




Prawda, że pięknie kontrastuje ten biały budynek z granatowym odcieniem nieba? Ale szczerze przyznaję, że przez moment powiało grozą...

wtorek, 14 lipca 2009

Marcowe fiołki - Philip Kerr

Zbrodnia z nazistowskim Berlinem w tle

Tytuł spodobał mi się już w momencie, gdy ujrzałam tę powieść w zapowiedziach wydawniczych na ten rok, ale przyznam szczerze, że sama już nie wiem dokładnie, co wtedy z nim, z tymi marcowymi fiołkami skojarzyłam, ale chyba podziałał na mnie tak jakoś wiosennie – w kalendarzu był wtedy styczeń, a za oknem zimno i buro. Okazuje się, że „Marcowe fiołki” Philipa Kerra z wiosną mają niewiele wspólnego, babskim czytadłem również nie są na pewno. Jak więc je określić? Ja pokusiłabym się o takie stwierdzenie: Świetny kryminał wpisany w wielką historię nazistowskich Niemiec 1933 roku. Mianem „marcowych fiołków” określano w owym czasie karierowiczów z NSDAP, którzy po wygranych marcowych wyborach przez partię Hitlera masowo wstępowali w jej szeregi (w pewnym momencie kandydatów było tak wielu, że nawet wstrzymano przyjęcia nowych członków) – posiadanie partyjnej legitymacji było dla nich nadrzędnym celem, a prywata, korupcja i czarny rynek kwitły jak nie przymierzając dzisiaj swobody obywatelskie narodu amerykańskiego. Kerr w doskonały sposób oddaje realizm tamtych czasów, trzymając się historycznych faktów i oszczędzając nam swojego fantazjowania. Bardzo przyjemnie czyta się opisy przedwojennego Berlina i przygotowań do olimpiady.


Główny bohater, prywatny detektyw Bernhard Gunther, chodzi w kapeluszu i długim płaszczu, jeździ czarnym Hanomagiem, o proszszsz.... takim właśnie - tak przypuszczam (już za samo posiadanie TAKIEGO samochodu będę Berniego uwielbiać po wsze czasy. Wprawdzie modeli Hanomaga z tamtego okresu znalazłam kilka, ten jednak podoba mi się najbardziej:-)

Bernie Gunther w rozwiązywaniu prowadzonych spraw i śledztw wykorzystuje swoje i innych koneksje. Kiedyś pracował jako oficer policji kryminalnej na Aleksie, obecnie jest prywatnym detektywem. Jego chleb powszedni to przede wszystkim poszukiwanie zaginionych osób, głównie Żydów, którzy znikali wówczas często bez śladu, a zdeterminowane rodziny pragnęły uzyskać o nich jakiekolwiek informacje. Tak więc nasz detektyw na brak zleceń nie narzeka, aż tu pewnego dnia, a w zasadzie pewnej nocy, kiedy Bernie tak niecałkiem jest trzeźwy, otrzymuje pewne bardzo intratne, ale nie do końca bezpieczne zlecenie...

Książka napisana jest – powiedziałabym – mocnym, męskim językiem (są i przekleństwa, i kobiety określane mianem „starych kurw” - mnie skojarzyły się w tym momencie powieści Marka Krajewskiego o podobnym klimacie, chociaż „Festung Breslau” nie podobała mi się w odróżnieniu od opisywanych tu „Marcowych fiołków". Co zwróciło moją szczególną uwagę w sposobie pisania Kerra, to używanie bardzo dużej ilości porównań, np.:
"Schemm znów westchnął, tym razem z niesmakiem, niczym stara dewotka, którą
doleciał zapach dżinu z ust pastora."

Patronat medialny nad serią objął serwis Zbrodnia w Bibliotece, a fragment "Marcowych fiołków" można przeczytać tu

"Marcowe fiołki" to pierwszy z serii czarnych kryminałów o Bernim Guntherze. Z całą pewnością sięgnę po następne części, bo to naprawdę czysta przyjemność. Polecam!!!

piątek, 10 lipca 2009

Psy z Rygi - Henning Mankell


Moja wakacyjna miłość do Wallandera kwitnie i ma się jak najlepiej. "Psy z Rygi" przeczytałam już jakiś czas temu, zaraz po "Mężczyźnie, który się uśmiechał", ale czasu na napisanie krótkiej chociażby notki brak mi notorycznie, dlatego dopiero dziś wzmianka. I od razu na początku muszę zaznaczyć, że jak tak dalej pójdzie, to przeczytam wszystkie książki Mankella i co wtedy? Chyba sobie w łeb strzelę z żalu, że wszystko przeczytałam, i dalej już tylko pustka.... Ale póki co, przeczytałam dopiero drugą jego książkę (więc jeszcze kilka przede mną – całe szczęście), a ta znów bardzo mi się spodobała, chociaż … mam małe „ale”

W „Psach z Rygi” Wallander znów pracuje nad rozwiązaniem kryminalnej zagadki, tym razem związanej z tajemniczym pontonem ratunkowym, który przybija do wybrzeży Szwecji. Zostają w nim odkryte zwłoki dwóch mężczyzn, jak się później okazuje są to obywatele Łotwy powiązani z tamtejszym światkiem przestępczym. W celu wyjaśnienia tej zagadki przyjeżdża do Ystad łotewski policjant, major Liepa. To co łączy obu panów, Wallandera i Liepę, to nie tylko wspólna praca, nawiązuje się między nimi coś, co wprawdzie trudno nazwać przyjaźnią, ale na pewno jest to zabarwione sporą dawką wzajemnej sympatii.
W książce dzieje się wiele, akcja toczy się wartko, Wallander wypija kolejne litry kawy, a nawet ląduje w szpitalu, bo jego organizm zmęczony długotrwałym stresem i niezdrowym trybem życia odmawia współpracy.
Gdy po powrocie na Łotwę Liepa zostaje zamordowany, Wallander jedzie na Łotwę, aby wesprzeć łotewską milicję w pracy nad wyjaśnieniem tego skomplikowanego morderstwa. W tym momencie pierwsze śledztwo z pontonem w tle schodzi na dalszy plan, a książkę zaczyna się czytać, jakby była kanwą do scenariusza amerykańskiego filmu akcji rodem z Hollywood zwłaszcza samo zakończenie w iście hollywoodzkim stylu. To moje pierwsze „ale”. Drugie: bardzo naciągany wydaje mi się „wątek miłosny” - Mankell o wiele lepiej opisuje Wallandera i jego pracę niż kiełkujące w nim uczucie – a może tak mi wygodniej? Może Wallander podoba mi się właśnie dlatego, że u jego boku nie ma kobiety, a w „Psach...” jedna się pojawia? Sama nie wiem, czemu tak bardzo raził mnie ten wątek w powieści. Z nieskrywaną przyjemnością czytałam, jak Mankell opisał całą tę szwedzką otoczkę, która sprawia, że czytelnik poznaje Szwecję od innej strony, Szwecję zupełnie inną od tej przedstawianej w turystycznych folderach. Bardzo realistyczne wydaje się przedstawienie przez Mankella łotewskich realiów społeczno - politycznych, biedy zwykłych ludzi, wyznawanych przez nich wartości i dążeń narodowowyzwoleńczych z jednej strony i bogactwo, polityczne machlojki i skorumpowanie wysokich urzędników z drugiej strony. Poza tym trochę za dużo tu polityki, a to sprawia, że z kryminału stają się „Psy z Rygi” w pewnym momencie thrillerem – ALE mimo to, a może właśnie dzięki temu, czyta się toto z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. Zdecydowanie jest to pozycja godna polecenia na kolejne wakacyjne spotkanie z książką.

Zakończę bardzo banalnym stwierdzeniem - dla mnie Wallander i opowieści o nim to prawdziwa czytelnicza uczta. Już nie mogę się doczekać kolejnej książki

poniedziałek, 6 lipca 2009

Łańcuszek ... od Nety.y i Be.el

Do zabawy zaprosiły mnie Neta.a i Be.el . Juz dawno nie powiedziałam tyle o sobie samej - zawsze gadam tylko o ksiązkach....

Pytania Nety.y



1. Czy masz wokół siebie osoby, z którymi dzielisz swoją czytelniczą pasję? A może udało Ci się kogoś zarazić miłością do książek?

A i owszem - mam, a jakże - jest tych osób niewiele, ale najważniejsze są dwie: ...no niestety, to nie mój mąż (a bardzo chciałabym móc tak o nim powiedzieć - poza gazetami i instrukcjami do różnych urządzeń nie czyta niczego innego, ale po 17 wspólnych latach już się przyzwyczaiłam do tego i nie ubolewam z tego powodu; a trapiło mnie to kiedyś baaaaaaaaaaaaardzo) - no więc te osoby to moja siostra i moja Najstarsza - Nicole. Z Be.el zawsze byłyśmy molami książkowymi i tak nam zostało do dzisiaj - w zasadzie każde spotkanie, niewazne - chrzciny, urodziny czy zwykła herbatka i tak schodzą na tematy książkowe i wzajemne przeglądanie bibliotek, natomiast córę zaliczyłabym do tych "zarażonych" miłością do książek - kiedyś płakała nad czytaną lekturą, obecnie wypożycza z biblioteki po ponad 20 książek, każe wytaczać auto z garażu i się spod tej biblioteki odbierać, bo w rękach wypozyczonych woluminów unieść nie może. Czyta po 2-3 książki tygodniowo - powiem szczerze, że pod koniec maja dostawałam palpitacji serca, gdy widziałam ją czytającą, a nie uczącą się - na szczęście do wybranego liceum się dostała, ale co mnie to nerwów kosztowało........ (w chwili obecnej, tzn. od miesiąca jest u mojej drugiej siostry, w Anglii - przysyła mi listy książek do przesłania pocztą - co mam robić - wysyłam, oczywiście. Ostatnio nawet nad "Kolorowym czytaniem" się zastanawia:-))) Tylko do blogowania nie mogę jej namówić:-(



2. Czy są książki (a jeśli tak, to jakie), dla których jesteś w stanie zarwać noc i pójść do pracy/szkoły z "oczami na zapałkach"? Jaki tytuł/autor sprawił to ostatnio?


Oczywiście, że są takie - to te, o których mówię, że chwytają mnie za serce i dzieją się "we mnie". To te, z których bohaterami utożsamiam się i którzy przeżywają to, co sama również chciałabym przeżyć - wspaniałe przygody, ogromne życiowe pasje i wielką miłość, uczetsniczą w wydarzeniach ważnych i tych o mniejszym znaczeniu dla nich samych albo dla historii. To te, których skończenie świadomie odwlekam w czasie, bo zwyczajnie szkoda mi, że to już koniec. To również te, które pozostają we mnie na zawsze, albo na baaardzo długo. Ostatnio takich wrażeń dostarczyła mi trylogia Leonie Ossowski. Kiedyś natomiast, w czasach odległych studenckich - przed poniedziałkowym egzaminem z filozofii - spędziłam całą prawie niedzielę z moim ówczesnym chłopakiem, modląc się, żeby sobie jak najszybciej pojechał, bo miałam jeszcze parę rzeczy do nauczenia. Kiedy pojechał, wzrok mój padł (zupełnie przypadkiem) na dopiero co zaczęty 3-ci tom "Hrabiego Monte Christo" - w pon. o 5 z minutami skończyłam czytać, zrobiłam sobie kolejną kawę, wzięłam przysznic - i pojechałam na egzamin. To był jedyny taki rok w trakcie studiów, kiedy miałam średnią 5,0 - już nigdy więcej nie udało mi się powtórzyć takiego wyczynu:-)



3. W jakim stopniu opinie z blogów decydują o Twoich wyborach i zakupach książkowych? Jakie inne czynniki mają wpływ na to co czytasz?



Są ważne, owszem - ale już mi się zdarzyło przeczytać coś wychwalanego na blogach pod niebiosa i nagdrodzonego mnóstwem prestiżowych nagród przez krytyków i jurorów, a co mnie zwyczajnie nie spodobało się i odwrotnie - czytam u kogoś na blogu nieprzychylną recenzję i myślę sobie - "no nie, a mnie się tak podobało". No cóż, nasze opinie są i na zawsze pozostaną naszymi opiniami, niczym innym - ilu ludzi, tyle poglądów...



A do czynników mających największy wpływ, na to co czytam, zaliczyłabym w chwili obecnej: zasobność portfela (kocham wyprzedaże, przeceny i super okazje), ofertę biblioteki w pobliskim miasteczku oraz zasoby biblioteki mojej sis. No i oczywiście - rzecz najważniejsza - M Ó J najbardziej własny i tylko ode mnie zależny gust czytelniczy...






Pytania od be.el


1. Czy zdarzyło Ci się zaczynać lekturę od końca? Najpierw zakończenie, a potem całą książkę od początku?


Nie, nigdy (a przynajmniej nie pamiętam, żebym najpierw przeczytała zakończenie, a potem całą książkę od początku). Zdarzyło mi się jednak coś innego - w czasach odległych licealnych, kiedy moje stypendium wystarczało tylko na bilet miesięczny oraz na obowiązkowe opłacenie prenumeraty "Sawietskijej żjenszcziny" na język rosyjski (też obowiązkowy) nie starczało kasy na kupowanie książek. Wykorzystywałam więc lekcyjne "okienka" i gdy moje koleżanki leniwie popijały herbatkę w szkolnej stołówce, ja biegłam do księgarni na leszczyńskim Rynku, oddalonej od mojej szkoły o 500 m i ... czytałam książkę, której nie mogłam sobie kupić, ale bardzo chciałam ją przeczytać - z tego samego powodu wracałam do domu późniejszym autobusem:-)


2. Czy zdarzyło Ci się zaginać rogi w książce?

Nie pamiętam, abym dopuściła się takiej profanacji. Nie, zdecydowanie nie...



3. Mając do wyboru – kolejna para butów, czy kolejna książka – co byś wybrał/a?



No cóż - obie te rzeczy bardzo chętnie kupuję i powiem tak - dziś mając do wyboru książkę i buty dla dziecka, wybiorę buty; w przypadku męza nie mam takich wątpliwości - on po prostu potrzebuje tylko butów; przy wyborze książka czy buty dla mnie - wybieram ... oba warianty: buty muszą być dobre, więc i stosunkowo drogie, a wtedy kupiona w tym momencie książka może być np. z Dedalusa albo Allegro - za 5 zł.



Moje pytania, które chciałabym zadać w zabawie:

1. Jakie jest Twoje najbardziej zwariowane albo wesołe (śmieszne) wspomnienie związane z czytaniem książek?

2. Czy policzyłaś/eś kiedyś swoje książki? Wiesz, ile ich tak naprawdę masz? Których jest najwięcej?

3. Czy zdarza Ci się czytać w języku obcym? Jeśli tak, to w jakim i co decyduje o tym, że sięgasz po taką książkę?

A do odpowiedzi na nie wyrywam znienacka Larysan i Ritulę :-)

środa, 1 lipca 2009

Czytanie peryferyjne

Jak szaleć, to szaleć .... zapisałam się do jeszcze jednego wyzwania czytelniczego "Literatura na peryferiach". Zainteresowanych zapraszam po szczegóły na stronę wyzwania - ja sama tylko troszeczkę się zastanawiam, jak dam radę, ale chyba jakoś to będzie. Pocieszam się naszym rodzinnym mottem, że "kobiety w naszej rodzinie zawsze dają sobie ze wszystkim radę", więc i tym razem nie może być inaczej:-)