Uwielbiam Skandynawię – począwszy od pełnych uroku i pewnej surowości krajobrazów, poprzez muzykę, charakterystyczny skandynawski styl urządzania domów na literaturze kończąc. Gdy słyszę: Szwecja, Norwegia czy Finlandia, to zawsze moje myśli są koloru białego, krążą nad morską taflą albo nad niezmierzonymi ciemnymi lasami, i zawsze spodziewam się czegoś pięknego. Ale jak odnieść się do czegoś, co jest skandynawskie na wskroś w swoim charakterze, ale stworzone zostało przez … Polkę? Kochani - „Saga Sigrun” stanowiąca pierwszą część cyklu „Północna droga”, napisana przez Elżbietę Cherezińską to – nie waham się użyć takiego określenia i podpisuję się pod nim obiema rękami i nogami - literatura na miarę noblowskiej „Krystyny córki Lawransa” autorstwa norweskiej pisarki Sigrid Undset Nie da się nie porównywać obydwu książek, tak wiele mają wspólnego.
Po raz pierwszy o „Sadze Sigrun” usłyszałam kilka tygodni temu od Be.el podczas naszego literacko – rodzinnego spotkania przy herbatce w moim ogrodzie – możecie sobie wyobrazić nasze szalejące maluchy, korzystające z nieograniczonej wprost swobody, gdy matki zagadają się o książkach – moja 2-letnia Klara zjeżdżała ze zjeżdżalni głową w dół, a 4-letni Tomcio Be.el usiłował nauczyć Klarę i Mikołajka (też 2 latka) po tej zjeżdżalni zbiegać (!!!!!!!!!). Na szczęście w porę te ekscesy naszych pociech zauważyłyśmy i nic strasznego się nie stało. Ale „Saga Sigrun” już wtedy zrobiła na mnie ooogrooomne wrażenie. Tak więc biorąc książkę do ręki, w zasadzie wiedziałam, co mnie czeka. Czytelnicza uczta to mało powiedziane – (Olga Tokarczukl powiedziała o tej powieści, że „to hipnotyczna uczta czytelnicza” – i jest to moi drodzy święta prawda. Książka bowiem hipnotyzuje czytelnika i mnie też to spotkało. Dzisiaj, po lekturze „Sagi…” słów mi brakuje, żeby wyrazić swój zachwyt. Czytając miałam wrażenie, że tonę w klimacie powieściowej X. wiecznej Norwegii, że otacza mnie ta niesamowita aura prostego życia prostych ludzi, przepadłam na kilka wieczorów i chłonęłam ją całą sobą – nieśpiesznie, rozsmakowując się w powieści ze strony na stronę, przez kilka dni żyłam życiem Sigrun i jej męża Regina oraz ich dzieci Bjorna i Gudrun; żyłam życiem bohaterów powieści – pięknych, mądrych, walecznych, prawych i budzących szacunek.
Elżbieta Cherezińska sprawiła swoją przepiękną prozą, że nie mogę przestać myśleć o bohaterach „Sagi…”, ba! - nie chcę przestać o nich myśleć – zastanawiam się, jakie byłyby ich dalsze losy, jak wyglądałby ich świat, gdybym to ja mogła dopisać ich dalszy ciąg. Wiecie, dlaczego tak się dzieje? Moja teza jest następująca: to za sprawą klimatu powieści - wywołuje ona tak niesamowity wpływ na czytelnika, tak wciąga w nurt swoich wydarzeń, że zapomina się o piciu i jedzeniu; średniowieczny pogański świat Wikingów jest przedstawiony tak, że człowiekowi aż żal, że nie żyje w tamtych czasach… Wszystko przedstawione tak pięknym językiem (a jest to rzecz, na którą jako filolog – wprawdzie germański, ale zawsze (ze specjalnością językoznawstwo) – zwracam zawsze szczególną uwagę), że czytanie to prawdziwa przyjemność. Nie wiem, jak autorka to robi, ale przedstawione przez nią wewnętrzne konflikty, wojny i ekspansja Wikingów w stronę Europy oraz zetknięcie dwóch kultur: pogańskiej i chrześcijańskiej, odmalowują się w wyobraźni jak realne obrazy namalowane ręką i pędzlem mistrza - i do tego wszystkiego ta miłość – wielka, bezgraniczna, ufna i wierna, z niesamowitą dawką subtelnej i zarazem dzikiej, szalonej i bezwstydnej erotyki – nie, no słów mi naprawdę brak. Kto nie czytał – niech czym prędzej po nią sięga. Do księgarń i bibliotek: biegiem marsz!!!! To książka taka, której nie można nie przeczytać.
I jeszcze jedno - muszę to dodać, bo nie byłabym sobą - najlepsze w tym wszystkim jest to, że "Saga Sigrun" to pierwsza część cyklu - a to oznacza ni mniej, nie więcej, że będzie dalszy ciąg.
Nie mogło być dla mnie lepszej wiadomości!
Moja ocena: 6/6
Autor:Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka , Czerwiec 2009
ISBN: 978-83-7506-351-6
Liczba stron: 406
Wymiary: 145 x 205 mm
-