czwartek, 30 grudnia 2010

Książka powinna w duszy czytelnika wywoływać obrażenia...

Moje szczęście do dobrej literatury nie opuszcza mnie. Mam nosa do dobrych książek. Naprawdę. I uważam tak nie tylko dlatego, że generalnie lubię książki o takiej tematyce, zachwycona jestem przede wszystkim sposobem narracji, przedstawienia minionych kontrowersyjnych wydarzeń i postaci w taki sposób, że nie można się oderwać od czytania  - o trudnym nie tylko w odbiorze temacie, bez chowania głowy w piasek i uciekania od niewygodnej prawdy.  Najbardziej cieszy mnie jednak fakt, że "Łąka umarłych" to powieść polskiego autora  - Marcina Pilisa, traktująca o zbrodni z okresu II wojny światowej, a przedstawiona czytelnikowi na trzech płaszczyznach. O zbrodni wojennej - wbrew pozorom nie tylko nazistowskiej - ale takiej, której dopuścili się Polacy - mieszkańcy Wielkich Lip, wioski na końcu świata, wydawałoby się, że zapomnianej przez Boga i ludzi, ale nie przez diabła. O zbrodni tak bezsensownej i wstrząsającej, że nie można oprzeć się wrażeniu, że już chyba tylko diabeł tych ludzi opętał i za sprawą jego parszywych podszeptów wszystko się wydarzyło.


"Łąka umarłych" to książka pokazująca, że Polak potrafi, że Polak jest zdolny - ale w tym złym tych słów znaczeniu - że nie wiedzieć czemu ten Polak staje się równy naziście i dopuszcza się obrzydliwej zbrodni na znajomych i sąsiadach, na ich niewinnych dzieciach, tylko dlatego, że byli oni Żydami. Trudno jest przyjąć do wiadomości ten fakt, trudno to zrozumieć, tym bardziej, że przecież WSZYSCY potępiają hitlerowskie Niemcy za zbrodnie, jakich dopuścili się na Żydach, że przecież Polacy byli w czasie wojny tymi "dobrymi", ratującymi, często ryzykującymi własne życie, sprawiedliwymi wśród narodów świata - a u Pilisa dostajemy tak wstrząsającą prawdę o Polakach i ich udziale w wydarzeniach z 1942 roku, które rozegrały się w Wielkich Lipach, że tak naprawdę człowiek zaczyna wątpić - w swoją wiedzę i historyczną prawdę o II wojnie światowej. Na szczęście opisywane u Pilisa wydarzenia to nie fakty, ale fikcja literacka - przedstawiona jednakże tak, że można by się pokusić o stwierdzenie jej autentyczności - nie mniej jednak nawiązuje ona do autentycznych tragicznych wydarzeń z czasów wojny w Jedwabnem. Dla mnie jest to tylko dowód na to, że Marcin Pilis to autor zasługujący na miano mistrza nie tyle pióra, co mistrza trudnego tematu.


Napisałam w tytule tego posta, że - cytując Emila Ciorana ("Zeszyty 1957-1972") - książka powinna w duszy czytelnika wywoływać obrażenia - i "Łąka umarłych" taka właśnie jest - targa naszymi emocjami i gra na uczuciach nie pozwalając ani na moment zapomnieć o czytanym tekście. Opisuje dramat nie tylko Żydów z 1942 roku, ale również ich polskich katów po kilku dziesięcioleciach od tamtych wydarzeń. I pokazuje jak trudno jest żyć z piętnem minionej zbrodni, jak może i chciałoby się uciec od odpowiedzialności i wieść normalne życie, ale i pokazując jednocześnie, jak bardzo jest to niemożliwe. Nie chcę wchodzić w szczegóły, żeby nie zdradzić zbyt wielu faktów, jestem przekonana, że wielu z Was zepsułoby to przyjemność czytania powieści - jeśli jednak jesteście czytelnikami o wysokich wymaganiach wobec czytanej książki, to sięgnijcie po "Łąkę umarłych" Pilisa - na pewno Was nie zawiedzie, a przez Waszą duszę przetoczy się niczym tornado, pozostawiając obrażenia porównywalne z tymi, jakie zostają po wybuchu granatu. Jedno jest pewne - zostaniecie dosłownie zmuszeni do zastanowienia się nad tym, skąd tyle zła bierze się w człowieku. I czy możliwe jest przeciwdziałanie takiemu złu. 

Tytuł: Łąka umarłych
Autor: Marcin Pilis
Wydawca: Wydawnictwo SOL
Oprawa: Miękka
Rok wydania: 2010
Język: polski
Numer ISBN: 9788362405138
Liczba stron: 384

sobota, 25 grudnia 2010

Wesołych Świąt!

Pomódlmy się w Noc Betlejemską,
w Noc Szczęśliwego Rozwiązania,
by wszystko się nam rozplątało,
węzły,konflikty, powikłania.


Oby się wszystkie trudne sprawy
porozkręcały jak supełki,
własne ambicje i urazy
zaczęły śmieszyć jak kukiełki.


Oby w nas paskudne jędze
pozamieniały się w owieczki,
a w oczach mądre łzy stanęły
jak na choince barwnej świeczki.

(ks. J. Twardowski)

Wesołych Świąt wszystkim życzę, pięknych, ciepłych i dobrych,  spędzonych w gronie najukochańszych osób. 


Życzę Wam, abyście je spędzili z radością w sercu i uśmiechem na twarzy, niech ten czas pozwoli Wam cieszyć się tym wszystkim, co sprawia, że Boże Narodzenie ma swoją magię. 


I jeszcze zdrowia, szczęścia, wszelkiej pomyślności, czyli tego wszystkiego, czego nie można kupić za pieniądze.


Wesołych Świąt!


I na koniec, jak zwykle u mnie w Boże Narodzenie, krótka prezentacja moich tegorocznych wieńców adwentowych.