czwartek, 7 stycznia 2010

Mój język prywatny - Jerzy Bralczyk

Profesor Bralczyk to jeden z tych nielicznych facetów, których nie tylko podziwiam, ale darzę ogromną sympatią - po moim mężu, Kurcie Wallanderze i boskim Nicholasie Cage'u. Kolejność tych panów nie ma znaczenia, zresztą zmienia się ona w zależności od chwilowych upodobań. A obecnie profesor bije u mnie wszelkie rekordy popularności. Jego "Mój język prywatny" przeczytałam już kilka tygodni temu, a do dziś noszę w torebce i co i rusz po nią sięgam - w korku, w kolejce w banku, w poczekalni u lekarza i śmieję się w głos - wzbudzając tym ogólne zdziwienie, a może sympatię (dzięki Bogu dotychczas nikt nie popatrzył na mnie z politowaniem). To kolejna "perłka" w naszym domu do głośnego podczytywania i kolejna do czytania "dowolnego" - na chybił - trafił: gdzie otworzysz, tam możesz czytać. Coś mi się wydaje, że jak tak dalej pójdzie, to szanowny małżonek niebawem chyba zacznie czytać, bo już polubił, gdy mu co smaczniejsze "kąski" podczytuję na głos (a że nie czyta, to o tym już kilka wtajemniczonych osób wie) - biedny, nawet się nie spodziewa, że niedawno ukartowałam "PERFIDNY PLAN ZROBIENIA Z NIEGO MOLA KSIĄŻKOWEGO" i powoli, aczkolwiek skutecznie wprowadzam go w życie...
"Mój język prywatny" to zbiór krótkich i z ogromną lekkością pióra napisanych felietonów językoznawczych na temat wybranych słów czy fraz z naszego języka polskiego. Można przy ich lekturze nie tylko dobrze się bawić (ba! pękać ze śmiechu), ale jednocześnie dowiadywać się bardzo ciekawych rzeczy z dziedziny lingwistyki (prawda, że pięknie brzmi?) Felietony są z reguły na około półtora strony długie (a w zasadzie krótkie), zawsze z króciótkim wstępem autora - jeśli do tej pory nie czytaliście niczego z językoznawstwa, bo "nudne, zawiłe i zupełnie nie-moje-klocki" to "Mój język prywatny" to z całą pewnością zmieni - jeszcze nikt tak ciekawie nie opowiadał o językoznawczych aspektach naszego ojczystego języka.


Wybór słów, o których profesor nam opowiada, jest bardzo różny - są w tym "Słowniku autobiograficznym" (bo taki podtytuł nosi książka) nie tylko słowa współczesne, często używane, ale i takie, które z użycia już wyszły albo rzadko nam się zdarza, aby ktoś ich używał - niemnmiej jednak warto o nich poczytać. Słowa od "absolutnie" po "żeby" poprzez "chciałbym", "los" i "seks". naprawdę warto poczytać, zwłaszcza to, co na ten temat ma do powiedzenia profesor Bralczyk - świetny gawędziarz i bardzo spostrzegawczy obserwator naszej językowej rzeczywistości - bawi się słowami, dowcipkuje, stroi sobie zarty. Wspaniała lektura, zabawa przednia - a na zachętę krótki fragment - felieton o słowie "cóż". Ja osobiście uwielbiam w tym felietonie ten fragmencik o tej subtelnej różnicy pomiędzy "co" a "cóż". Rewelacja!


Chciałabym jeszcze tylko tak na marginesie, ze ksiązkę profesora Bralczyka dostałam od mojej Najstarszej Licealistki na Mikołaja - z autografem autora - w zasadzie to sam autograf, bo ksiązkę juz miałam. Tak się złożyło, ze na początku grudnia jej szkoła oragnizowała wyjazd do Poznania na wykłady profesora, a ze dziecię moje po mnie humanistyczne pasje odziedziczyło, więc na wspomnianą wycieczkę pojechało. Wróciła z egzemparzem ksiązki podpisanej dla mnie i ze słowami: "Mamuś, pan profesor bardzo się ucieszył, bo wszyscy po autograf lecieli z kartkami z zeszytu, tylko ja miałam ksiązkę. I pytał, czy czytałam. No to odpowiedziałam, ze rewelacyjna, a najbardziej to podobał mi się felieton o "w ogóle" - ucieszył się jeszcze bardziej i tak szczerze roześmiał". Kochana ta moja Najstarsza:-)


Zapraszam do lektury!


Bezradność to miły stan. Mogę z czystym sumieniem dawać jej wyraz. Nic nie
poradzę, więc nie muszę się przejmować. Żona moją bezradność nazywa
wyuczoną.
Może i tak jest, ale cóż z tego!

Cóż


No cóż, „cóż” to czasem tylko bardziej eleganckie, trochę wyszukane „co”. Zamiast: „cóż, polewki dziś nie dacie?” mogę niby zapytać: „co, polewki dziś nie dacie?”. Ale pewnie wtedy mógłbym dłużej na czczo czekać. A zamiast „cóż u czarta za szaleństwo?” albo „cóż to, dżumę w zamku macie?” mógłbym wprawdzie pytać „co u czarta za szaleństwo?”. I „co to, dżumę w zamku macie, czy co?”.



Ale cóż... lepiej jednak „cóż”.


Kiedy pytam, chcę odpowiedzi. Ale takiej, która mi odpowiada. Cóż z tego, że ktoś odpowie, kiedy to nie będzie to? Na „co” możesz odpowiedzieć, jak chcesz. A na „cóż”? A to już bardziej, jak ja chcę.


W "cóż" jest trochę dystansu, trochę wyniosłości. A czasem w ogóle oddala się od prostackiego „co?”. W „co to?” mam zwyczajne pytanie niezorientowanego, w „cóż to?” eleganckie zdziwienie zorientowanego lepiej. Cóż stąd, że różnica mała, że to „-ż” to tylko wzmacniająca partykuła? Spróbuj tak zapytać przez „co”: „co stąd?”. Brrr.


I cóż Ty na to? (jestem grzeczny: gdybym zapytał: "co Ty na to?” tak grzeczny bym nie był).„No dobrze, może nawet tak jest” - powiesz - „i co z tego?”. Wtedy zrobi mi się trochę przykro, bo się starałem, a tu nic. A jak zapytasz „cóż z tego?”, poznam, że mogę się postarać jeszcze. Cóż mi, że na razie nie rozumiesz. Dogadamy się. A jak się nie dogadamy, to mam ładny sposób wyrażenia łagodnej rezygnacji. Powiem: „no cóż...” Nawet nie zapytam.

No cóż, to tylko słówko...
Autor: Jerzy Bralczyk
Wydawnictwo:Iskry , Kwiecień 2004
ISBN:83-207-1754-X
Liczba stron:344
Wymiary:120 x 190 mm

7 komentarzy:

Marzena Zarzycka pisze...

Witaj,
Jako lingwistka z wykształcenia i zamiłowania na pewno się skuszę! Uwielbiam debaty (te dłuższe i krótsze) na temat słów i słówek - skąd się wzięły, co oznaczają, jaki ładunek emocjonalny ze sobą niosą i co się stanie, jak dodamy do nich np. partykułę wzmacniającą...
Dzięki za podpowiedź:)

Pozdrawiam

MySweetDreams pisze...

Inez - jestem pewna, że Ci się spodoba, a nawet stanie "tą" ulubioną - do mnie profesor Bralczyk przemówił i trafił po raz kolejny, bo już kiedyś, na kilkuletnim wygnaniu na obczyźnie śledziłam na TVP POLONIA jego gawędy o języku. Lubię, gdy facet umie zajmująco mówić i o wszystkim, i o czymkolwiek, ba! nawet o słówku "ba" chociażby. Albo o seksie... - nie każdy to potrafi.

Gorąco polecam:-)

clevera pisze...

Chętnie sięgnę, zwłaszcza, że podglądam jego videoblog.:)

MySweetDreams pisze...

Clevero - koniecznie! Jak już pisałam, świetna zabawa podczas lektury gwarantowana:-)

joly_fh pisze...

Ale mnie zachęciłaś! Uwielbiam mądrych facetów, bawiących się słowami ;))

MySweetDreams pisze...

joly_fh - zapewniam Cię, że czytając będziesz się nie mniej bawić, niż profesor podczas pisania:-)

bsmietanka pisze...

Boski cytat i zachęcająca recenzja - wpisałam sobie nalistę "do jak najszybszego zdobycia"
Pozdrawiam