niedziela, 1 lutego 2009

Lato przed zmierzchem - Doris Lessing


Nie miałam wcześniej przyjemności przeczytania którejś z książek Doris Lessing. Ta jest moją pierwszą, a zachęciła mnie do sięgnięcia po tę autorkę be.el, która niedawno zamieściła u siebie recenzję innej jej książki - "Podróży Bena". "Podróży ..." w bibliotece nie było, ale akurat ktoś oddał "Lato przed zmierzchem", więc skwapliwie schowałam do torby.


Na okładce czytam i myślę sobie "oho, zapowiada się interesująco'':


Czy kobieta - matka potrafi przemienić się w kobietę - kochankę? Czy kobieta, która wychowała czworo dzieci, potrafi jeszcze żyć własnym życiem? Czy kobieta po czterdziectce ma w sobie dość odwagi, by zdrapać pieczołowicie pielęgnowaną maskę? Kate Brown zgadza się współpracować jako tłumacz na ważnej konferencji. Jest lato; mąż, córka i synowie porozjeżdżali się w różne strony świata. Kate nawet nie przypuszcza, że będzie to najważniejsze lato w jej życiu.



Główna bohaterka to Kate Brown, kobieta po czterdziestce, wzorowa żona, gospodyni i matka. Poznajemy ją w takim momencie, kiedy ona sama dochodzi do wniosku, że od bardzo długiego czasu nie wydarzyło się w jej życiu nic - nie tyle wyjątkowego - co po prostu i zwyczajnie nic; "nie mogła też oczekiwać niczego innego, jak przechodzenie od pełnej aktywności gospodyni domowej do inercji starości. (...) Czego mogła jeszcze doświadczyć? Chyba niczego więcej poza po prostu starzeniem się: tego dziedzictwa i kontynuacji procesu dorastania." Stojąc u progu wieku średniego, będąc w tzw. kwiecie wieku i dysponując ogromnym zasobem sił witalnych i tak samo ogromnym doświadczeniem życiowym, jakiego - powiedzmy szczerze - często nie maja dwudziestolatkowie - Kate Brown dochodzi do wniosku, że poza zestarzeniem się nic więcej jej w życiu nie spotka. I wtedy zupełnie niespodziewanie dla niej samej otrzymuje propozycję pracy - z uwagi na perfekcyjną znajomość portugalskiego (również włoskiego i francuskiego) ma zostać tłumaczem dla uczestników światowej konferencji "Żywność dla świata".

Kate jest matka czwórki dzieci (Stephen, Eileen, James i Tim), a jej mąż Michael jest specjalistą w dziedzinie neurochirurgii. Jako kobieta jest początkowo pogodzona ze swoimi życiowymi rolami matki i żony, o pracy - kiedy dzieci już się usamodzielnią i wyfruną z domu - myślała, ale liczyła też, że nastąpi to za jakiś czas, a tymczasem propozycja ta spadła na nią jak grom z jasnego nieba. Przyjmuje tę propozycję, ale nie bez wahania. Z powierzonych jej obowiązków wywiązuje się bardzo dobrze - na tyle, że otrzymuje propozycję dalszej pracy i pokaźną podwyżkę. Nagle musi odnaleźć się w całkowiecie nowej dla niej rzeczywistości. Organizuje konferencję w Turcji, gdzie poznaje młodszego od siebie mężczyznę. Łączy ich krótki romans (krótki wyjazd do Hiszpanii), po którym Kate zmienia się z kobiety, którą była, w całkowicie nową osobę.


"Lato przed zmierzchen" to powieść kobieca, ale nie z gatunku np. romansu. Autorka jest "posiadaczką wyjątkowej wyobraźni poeytckiej, która nie mieści się w żądnym gatunku literackim. [...] To pisarka niepokorna, buńczuczna, dla której żywiołem jest przekraczanie granic, przełamywanie tabu, nieustanny eksperyment." (Jerzy Jarniewicz "GAZETA WYBORCZA")


Jest to "Arcydzieło... chyba najlepsza książka, jaką Lessing napisała." (The Economist).

I cóż z tego, skoro mnie - powiem to prosto z mostu - nie spodobała się. Nie potrafię wykrzesać z siebie ani odrobinki entuzjazmu albo ciepłych słów - nie spodobała mi się ani główna bohaterka, ani sposób pisania Lessing. Doczytałam ją do końca, ale sama nie wiem czemu. Chyba nie był to dobry moment na tę książkę - może stanowi ona zbyt głębokie studium kobiecej psychiki, może jest dla mnie zbyt refleksyjna, a przez to bardzo statyczna? Cały czas miałam wrażenie, że - tak jak bohaterka to na początku stwierdziła - NIC się nie dzieje, a Kate Brown jest zajęta wspomnieniami, analizowaniem i przemyśleniami o sobie i rzeczywistości.


To, że "Lato przed zmierzchem" nie podobało mi się, nie zmienia faktu, że noblistka Doris Lessing wielką pisarką jest.




Zdjęcie Doris Lessing skopiowałam stąd

Brak komentarzy: