Dla mnie rewelacja i odkrycie czytelnicze ostatniego czasu. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki, choć
zaczęłam ją czytać z mieszanymi uczuciami. Narratorem jest Śmierć? Po kilku przeczytanych stronach, na pytanie mojej córki -"I co? Jaka jest?" mogłam jedynie odpowiedzieć, że dziwnie mi się ją czyta. Ale tylko na początku. Już po chwili przyzwyczaiłam się do faktu, że to Śmierć, opowiada tę historię, której główną bohaterką jest niemiecka dziewczynka w wieku moich córek, której nazistowskie Niemcy i czasy, w których przyszło jej żyć, pokazały swoje najgorsze z możliwych oblicze - naznaczone okrucieństwem, agresją,cierpieniem z powodu utraty najbliższych. Pocieszające w tym wszystkim jest to, że jednak udaje jej się odkryć piękno świata i życia dzięki tym kilku szczególnym ludziom, których spotyka na swojej drodze, oraz dzięki książkom, które ukradnie.
Cała historia rozgrywa się na terenie hitlerowskich Niemiec. Główną bohaterką jest 10-letnia dziewczynka, Liesel Meminger, która wraz z młodszym braciszkiem, 6-letnim Wernerem, ma zostać oddana pod opiekę rodzinie zastępczej w Molching na przedmieściach Monachium. Ale w trakcie długiej podróży zatłoczonym pociągiem Werner umiera na oczach siostry - i gdy przychodzi po niego Śmierć, dziewczynka ją zauważa. Jest to ich pierwsze spotkanie. Chłopiec musi zostać pochowany w najbliższej miejscowości, a świadkami pogrzebu są tylko Liesel, jej matka i dwóch grabarzy narzekających na śnieg i trudności z kopaniem grobu. Liesel bardzo rozpacza po stracie brata, gdy jednak po pewnym czasie uspokaja się, zauważa leżący w śniegu niewielki przedmiot - jest to książka "Podręcznik grabarza", którą zgubił jeden z mężczyzn. Dziewczynka podnosi ją i zabiera - jest to jej pierwsza kradzież książki, ze śniegu. Fakt ten miał miejsce 13 stycznia 1939 (dla mnie znamienna data, bo 31 lat później, tego samego dnia, urodziłam się ja). Swoją drugą książkę Liesel ukradnie z ognia - 20 kwietnia 1940 - ukradnie ją z ogniska urządzonego na cześć urodzin samego Führera. A potem będą następne kradzieże - nie tylko książek.
Przybranymi rodzicami Liesel zostają Hans i Rosa Hubermannowie, mieszkający przy Himmelstrasse 33, w małym miasteczku Molching na przedmieściach Monachium. Hans jest z zawodu malarzem pokojowym, namiętnym palaczem uwielbiającym robić skręty i utalentowanym akordeonistą o bardzo pogodnym i przyjaznym usposobieniu. Jest bardzo dobrym człowiekiem. To on przychodzi co noc do przybranej córki i uspokaja ją po kolejnym nocnym koszmarze, to on śpi na krześle, aż ona ponownie nie zaśnie, wreszcie to on uczy ją w bezsenne noce czytać i pisać. Jest więc tą pierwszą osobą, dzięki której Liesel pokochała książki - największą miłością swojego życia.
Rosa Hubermann to prosta kobieta "o kartonowej twarzy" (jak zwykła ją określać przybrana córka), o bardzo szorstkim usposobieniu, używająca wulgarnego języka, gderliwa i kłótliwa, jak mało kto - ale pod tym płaszczykiem zewnętrznej chropowatości kryje się gołębie serce. Mimo, że potrafi przywalić po głowie drewnianą chochlą za nieposłuszeństwo i zwraca się do Liesel używając określenia "Saumensch" (samo Sau odnosi się do świń, a Saumensch to obraźliwe, karcące i upokarzjące określenie dla istoty ludzkiej rodzaju żeńskiego), to jednak ona jest tą, która zapracowuje się dla swojej rodziny, piorąc brudy bogatszych mieszkańców Molching, zdobywa żywność, gotuje wodniste zupy i wiele razy udowadnia, jak bardzo kocha swoją przybraną córkę.
Hans i Rosa Hubermannowie są przykładem Niemców, którzy podczas II wojny światowej nie wyzbyli się swojego człowieczeństwa, nie podporządkowali się nazistowskiej propagandzie i nie uwierzyli ślepo ideologii głoszonej przez "małego człowieczka, który pewnego dnia postanowił zaczesać swój przedziałek po innej stronie głowy niż wszyscy" - i gdy los stawia na ich drodze Żyda Maxa Vandenburga, postanawiają - przy zachowaniu wszystkich możliwych środków ostrożności - ukryć go w swojej piwnicy.
Po przybyciu do Molching w życiu Liesel pojawia się też Rudy Steiner, chłopak z sąsiedztwa - niebawem stają się prawdziwymi przyjaciółmi. Mają ze sobą wiele wspólnego - siedzą w jednej ławce w szkole, razem grają w piłkę i jeżdżą zardzewiałymi rowerami, powierzają sobie swoje tajemnice. Razem też chodzą na złodziejskie wyprawy - najpierw po kartofle i jabłka do okolicznych rolników, a później również do domu burmistrza, aby kraść książki z biblioteki jego żony. To co ich jeszcze łączy, to wspólna nienawiść do Hitlera - za głód, biedę, nieszczęście, za to, że ich ojcowie muszą iść na wojnę.
II wojna światowa to z jednej strony bardzo trudny temat - z całym swoim okrucieństwem i bestialstwem ludobójstwa - ale jest to też temat, który - jak pokazuje Zusak w "Złodziejce książek" można przedstawić pięknie, bez epatowania przemocą. Markus Zusak pisze o rzeczach strasznych, o najciemniejszych stronach natury ludzkiej, bez zbędnego sentymentalizmu, ukazując jednak niezbędną prawdę o naturze ludzkiej. W mistrzowski sposób przeplata rzeczywiste wydarzenia i fakty historyczne z fikcją literacką. Książka pełna jest metafor i odniesień, ale język, jakim posługuje się autor pozwala czytelnikowi na delektowanie się tą czytelniczą ucztą. Ze stron "Złodziejki książek" emanuje niesamowity spokój - takie odniosłam wrażenie - nawet w tych najbardziej dramatycznych dla bohaterów momentach - np. wtedy, gdy już, już ma zostać odkryty w piwnicy Hubermannów ukrywający się Żyd albo gdy nadlatują alianckie samoloty i z nieba leci grad bomb - w czasie nalotów Liesel siedzi wraz z innymi w schronie i czyta na głos książkę. Może dzieje się tak za sprawą narratora tej opowieści - Śmierci snującej rozważania o swojej "pracy" - zbieraniu dusz. To, że to właśnie Śmierć opowiada nam o tamtych zdarzeniach, jest doskonale udaną próbą Zusaka oswojenia czytelnika ze śmiercią."Złodziejka książek" to dla mnie w tej chwili książka książek, już dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Wzruszyła mnie bardzo i zmusiła do refleksji - nad istotą człowieczeństwa, dobrem, wewnętrznym pięknem, które każdy człowiek nosi w sobie. Bo ludzie w gruncie rzeczy nie są źli - złe są okoliczności i warunki, w jakich przychodzi im żyć - ale bohaterowie tej książki są dowodem na to, że takie piękno i dobro można w sobie mieć i mimo wszystko nie zatracić go.
Z publikacji prasowych na temat "Złodziejki książek":
Złodziejka książek stała się wielkim odkryciem literatury australijskiej i odbiła się głośnym echem na całym świecie. Po wydaniu jej w USA przez rok zajmowała czołowe miejsca na liście bestsellerów ?The New York Timesa?, zyskując jednocześnie ogromne uznanie krytyki literackiej. Powieść Markusa Zusaka jest przeciwwagą dla oskarżycielskich głosów pojawiających się w ostatnich publikacjach na temat wojny i antysemityzmu, a jednocześnie stanowi próbkę pięknej i głęboko poruszającej prozy.
Napisany z maestrią i zaludniony zapadającymi w pamięć postaciami, zasmucający hołd Zusaka złożony słowu i przetrwaniu fizycznemu, które splatają się w fascynujący i nieunikniony sposób. Kiedy spotykamy się z takim mistrzostwem, nie tyle czytamy opowieść, ile zaczynamy w niej mieszkać. - (?The Horn Book Magazine?)
Ja przez kilka dni mieszkałam przy Himmelstrasse 33...
Złodziejka książek
Autor: Markus Zusak
Tłumacz: Hanna Bałtyn
Ilustracje: Trudy White
Wydawca: Nasza Księgarnia
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 25 styczeń 2008r.
Objętość: 496 stron Format: 153 x 208
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-10-11358-0
3 komentarze:
Czytałam tę książkę - jest wspaniała:) Również byłam (nadal jestem) pod jej ogromnym wrażeniem:)
To zupełnie tak jak ja i moje córki:-)
Ale córki już dorosłe, czy jeszcze małe?:) Pytam, bo wbrew niektórym opiniom, to wg mnie nie jest tak do końca książka odpowiednia dla dzieci, chyba trochę zbyt drastyczna. A czytaliście Posłańca, wcześniejszą książkę Zusaka? Moim zdaniem jeszcze lepsza od Złodziejki:) Tak więc, jeśli nie czytaliście, to gorąco polecam;)
Prześlij komentarz