Po fali letnich upałów powoli wracam do życia. Zaczyna się mój czas : jesienno – zimowo – wiosenny. Nie przepadam za latem, za temperaturą oscylującą w granicach 30 stopni (i więcej) . Nigdy nie jestem opalona na czekoladowy brąz i nie lubię leżeć na plaży. Męczy mnie takie coś jak diabli. Oooo – przejechać 30 km rowerem, wspiąć się na szczyt góry albo zwiedzić sporą zabytkową część jakiegoś miasta – uwielbiam. Z reguły nigdy nie wyjeżdżam na letnie urlopy – jeśli już, to blisko, szybko, na krótko (kilka godzin, góra 1 cały dzień; na szczęście nasze auto ma klimatyzację, inaczej nie mogłabym w lecie nigdzie się poruszać) - za to z ogromnym uwielbieniem wypadamy całą rodziną w zimie na narty, tak więc moje urlopowe atrakcje (takie prawdziwe) dopiero przede mną w styczniu albo w lutym, bo mój sierpniowy urlop to taki z musu był – szanowny Małżonek musiał wracać do Niemiec, a żłobek w sierpniu nieczynny.
Tak więc teraz jest mój czas. Z umiarkowanymi temperaturami, z deszczową pogodą, a później ze śniegiem, czas kiedy po wakacyjno – letnich szaleństwach wszystko wraca do normy. Z mniejszą ilością kawy pobudzającej do czegokolwiek i ze zwiększoną dawką herbaty waniliowej i karmelowo – śmietankowej. Z ogromną energią do życia „samą z siebie”. Z przytulnymi, ciepłymi popołudniami, spędzanymi na czytaniu albo innych przyjemnościach. W tej chwili energia mnie rozpiera i 1000 różnych myśli kłębi się w mojej głowie, 1000 pomysłów, z których każdy wart jest zrealizowania. Na razie, póki co – zacznę raczej skromnie... ale z zakasanymi rękawami. Jestem przekonana, że jak te moje zamiary upublicznię, to będzie lepsza mobilizacja. Zatem...
… po pierwsze chciałabym zorganizować w mojej wsi DKK (Dyskusyjny Klub Książki). Pomysłem tym zainspirował mnie kilka tygodni temu Bazyl – muszę się dowiedzieć, jak jemu idzie realizacja i czy jego klub powiększył się o nowych członków. Do tej pory niczego nie zaczynałam, przypuszczam że odzew byłby niewielki ze względu na natłok letnich prac w polu i urlopowe wyjazdy. Na moim rodzimym gruncie byłoby kilka osób zainteresowanych, kilka pań z naszego KGW (już z nimi rozmawiałam i wyraziły chęć), moja Najstarsza również (zobowiązała się wywiedzieć w środowisku swoich znajomych, kto do gatunku „czytatych” należy) – tak więc jeszcze w tym tygodniu wysyłam zgłoszenie do Instytutu Książki. Może uda mi się zarazić innych moją czytelniczą pasją??? Bardzo bym tego chciała...
… po drugie mam zamiar namówić Lucynę (przewodniczącą koła) i Marylkę (żonę sołtysa) na wspólne wypady na basen co sobotę i niedzielę (rychło rano, jak to się u nas mówi). A przykład – wiadomo – idzie z góry. Moja siostra już została zmobilizowana i dwa razy na basenie byłyśmy (od 1999 do 2006 mieszkaliśmy z mężem w Niemczech. W czasie od pierwszego maja do ostatniego sierpnia jeździłam codziennie przed pracą o godz. 6.00 na pobliski odkryty basen (podgrzewany) i przepływałam sobie 1 km – niezależnie od pogody - kondycja i sylwetka na piątkę z plusem, czas przywrócić stare dobre nawyki na powrót do życia, zwłaszcza, że od urodzenia Najmłodszej jakoś tak „rozlazłam się”. Po głowie jeszcze mi chodzi Nordic walking – kolejny projekt do wprowadzenia w mojej ogarniętej marazmem wiosce, a miejsc i dróg do spacerowania z kijkami u nas pod dostatkiem. A może jeszcze zaprzyjaźniony i sprawujący opiekę nad naszą świetlicą Dom Kultury z pobliskiego miasteczka będzie nam przysyłał raz w tygodniu panią, która poprowadziłaby zajęcia z aerobicu? Coś musi się udać, nie wierzę, że nic nie zrealizujemy. Zresztą – ja zobowiązuję się, że będę „kołem napędowym” - jak wejdę w tryby, to nie ma zmiłuj, nie ma „a co ludzie powiedzą”, nie ma „głupio wyglądamy”, nie ma „nie chce mi się”. Musi się udać!!! Musi się chcieć!!! Proszę, trzymajcie kciuki za powodzenie akcji:-)
-
17 komentarzy:
Z "moim" DKK jest ciężko, bo:
1. Jest lato i za cholewkę nie idzie:
a) zebrać wszystkich razem,
b) znaleźć czas na czytanie (przez niektórych członków).
W związku z tym mamy za sobą jedno pseudospotkanie, na którym stwierdziliśmy ogólnie, że niezbyt porwało nas "39,9" Moniki Rakusy.
Czekam na jesień i zawężam skład osobowy do 4 osób, bo jest spora szansa, że raz w miesiącu wszyscy będą mogli :D
Trzymam kciuki! Gdzie w NIemczech mieszkaliście?
ja też jestem jesienna i za latem nie przepadam ,choć tym razem jakoś mi żal bo nie zauważyłam że było :(
oj pomysłami i energią to bym się chętnie od Ciebie zaraziła , podziwiam i życzę powodzenia !!!
---
właśnie jestem w trakcie "39,9" no i niestety tez mnie nie porywa a szkoda
Bazylu - tak też sobie myślałam: lato, a wraz z nim inne zajęcia niż normalnie, dlatego zwlekałam z tym Dkk. Ale wydaje mi się, że jeśli od maja pomysł nie wyparował mi z głowy - to coś się z pewnością z tego "urodzi". Nas jak na razie będzie 5-tka, ale od czegoś trzeba zacząć. Wierzę, że mi się uda!
Anno, dzięki za kciuki! A w Niemczech mieszkaliśmy w Niedersachsen, w Kirchdorfie.
Witaj Niebieska! Zarażaj się, zarażaj - to takie niegroźne zarażaniem, może akurat wyjdzie na dobre?. A pomysłów ile potrzebujesz? Kilogram? Proszę! Energii ile? 5 kilo? Bierz ile chcesz i ile potrzebujesz. Też Cię pozdrawiam:-)
A "39,9" nie znam. Siedzę nad listą lektur do zgłoszenia na początek DKK i nie wiem, na co się zdecydować, żeby mi babki od razu nie zniechęciły się. Chciałabym zacząć od czegoś lżejszego, niezbyt opasłego, choć mnie ciągnie w zupełnie inne rewiry, niż lietratura łatwa, lekka i przyjemna.
Mam nadzieję, że Twoje plany dojdą do skutku :0
Życzę powodzenia, bo warto. Należę do takiego klubu i wprawdzie nie spotykamy się i każdy czyta co chce i kiedy chce, to jednak dzięki niemu przeczytałam trochę niszowych, wartościowych książek jak na przykład Gottland Mariusza Szczygła.:))
Lil, dzięki:-)
Clevero - też mam nadzieję przy tej okazji poznać coś nowego:-)
Wow, trzymam kciuki! Ja też zawsze i wszędzie powtarzam, że jako urodzona w październiku - kocham przede wszystkim jesienno-zimowy czas. Ale, o dziwo, tak jak niebieska - tym razem czuję niedosyt lata, i żal mi, że zaczęło padać i wiać. Pozdrawiam i powodzenia życzę przy realizacji planów! :))
Trzymam kciuki za Wasz Klub. Może i ja z mojej wsi wpadnę by podyskutować?:)))))))
A mnie ta jesień przeraża. W pracy same wyjazdy brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr Ja chcę być już na emeryturze!!!!!!!!!!!!!!!!
Aerien - chyba coś w tym jest - ja w styczniu urodzona jestem, może dlatego tak źle upały znoszę - lata mi nie żal, choć nie było tak źle w tym roku. Jesień wolę...
Be.el - oczywiście, jak tylko ustalimy datę pierwszego spotkania, to zaraz dam Ci znać. A wyjazdy służbowe? Też ich nie lubię, a szykuje mi się w październiku wyjazd na Anugę do Kolonii:-( A emerytura jeszcze nie - to ponad 20 lat (25?) - szkoda ich, żeby tak szybko minęły jak z bicza strzelił - ale więcej wolnego czasu, który mogłabym poświęcić na przyjemności, to też moje pobożne życzenie...
Ja generalnie mogłabym być kurą domową. Dopilnowałabym dzieci i dom, robiłabym firanki na szydełku i czytała ksiażki. Tylko dobrze by było, żeby za to siedzenie mi płacili. I to dobrze:)))))))
Trzymam mocno kciuki, aby wszystko Tobie się udało a widząc taką energię i zapał wierzę, że tak będzie :)
pozdrawiam gorąco:)
Powodzenia z klubem dyskusyjnym! Duzo sie Was zebralo? Jezeli chcecie zaczac od czegos przyjemnego to moze "Mercedez Benz" Huellego czy moze cos indyjskiego w tylu R.K Narayana (np. nieudany romans z "Malarza szyldow")?
ja ostatnio dolaczylam do nieformalnego klubu ksiazkowego, do ktorego zaprosila mnie kolezanka z pracy. Bylam na pierwszym spotkaniu (omawialismy "The Yacoubian Building" przy winku), ktore bylo bardzo sympatyczne i dalo mi dodatkowo ciekawy wglad w brytyjskie zycie. Klubowiczki maja wyostrzony zart, wiec dodatkowo posmialysmy sie, ze niemalze lezalam na podlodze.
Tego typu kluby to swietna inicjatywa. Oprocz przyjemnosci z czytania ma sie tez radosc ze spotkania towarzyskiego.
Daj znac, jak pojdzie pierwsze spotkanie. Pozdrawiam serdecznie!
Prześlij komentarz