niedziela, 25 października 2009

Marlene - Angelika Kuźniak

Marlena Dietrich, właśc. Maria Magdalena Dietrich (ur. 27 grudnia 1901, zm.6 maja 1992) – niemiecka aktorka i piosenkarka. Gwiazda filmowa wielkiego, światowego formatu.

W momencie, gdy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach wydawniczych, już wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Nie dlatego, że jestem wielbicielką aktorki, nie... Postanowiłam ją przeczytać, bo lubię wiedzieć - a o Marlenie wiedziałam tylko, że była niemiecką aktorką. Znałam ją bardziej ze słyszenia, niż z ekranu, gdzieś w pamięci przemknęło kilka czarno-białych zdjęć, prawie zawsze z papierosem w ręku, czasami w czarnym cylindrze na głowie, zawsze zjawiskowo piękna. Byłam ciekawa, co ma do powiedzenia o niej polska autorka. I wiecie co? To, co napisała Angelika Kuźniak sprawiło, że jestem... zaskoczona? Nie wiedziałam na przykład, że w trakcie II wojny światowej opowiedziała się przeciwko Hitlerowi i nazistowskim Niemcom (do 1939 r. Hitler pisał do niej listy, w których próbował ją nakłonić do powrotu i groził, że jeśli tego nie uczyni, będzie gorzko żałowała), nie wiedziałam, że przyjęła amerykańskie obywatelstwo i występowała dla żołnierzy amerykańskich, wreszcie - nie wiedziałam, że naród niemiecki nienawidził jej za życia za ową zdradę niemieckich (czyt. nazistowskich) ideałów z czasów wojny (dopiero w 100. rocznicę jej urodzin burmistrz Berlina, Klaus Wowereit, przeprosił aktorkę za to, że Niemcy nie docenili jej twórczości za życia). "Kochali ją i nienawidzili" - powiedział kiedyś Ronald Trisch. Gdy wreszcie w maju 1960 zdecydowała się na przyjazd do Berlina, spotkało ją bardzo chłodne przyjęcie, a prasa niemiecka jeszcze podsycała te negatywne reakcje, wyzywając ją w swych artykułach od "zuchwałej dziwki", "ohydnej zbrodniarki wojennej, którą powinno się zlinczować". Przed hotelami, w których się zatrzymywała organizowane były demonstracje przeciwko jej występom, z hasłami typu "Marlene, hau ab", "Go home", rzucano w nią jajkami - możecie to sobie wyobrazić? Z plaszcza z łabędziego puchu były te jajka praktycznie nie do odczyszczenia...

Dietrich była wielką profesjonalistką, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik (m.in. mosiężna tabliczka z jej nazwiskiem na drzwiach garderoby; biada konferansjerowi czy elektrykowi, jeśli nie było ich podczas "głupiej" próby - potrafiła wtedy wpaść w furię; wszystko wokół niej musiało też być czyste (wręcz sterylnie czyste - hotelowe łazienki zawsze własnoręcznie dezynfekowała chloroformem, żeby były wolne od chorób brudnych ludzi). Potrafiła w trakcie występu wyjść ze sceny z jednej strony, aby wejść na nią dokładnie z drugiej - w zupełnie innym stroju po... 45 sekundach! Ale Marlene była też okropną matką (jej jedyna córka Maria tak o niej mówiła: "Była toksyczną matką. Jedną z tych, które zabierają dzieciom powietrze. W jej głowie była tylko jedna myśl: ja, ja, ja.")

Aktorka odwiedziła nasz kraj dwa razy - w 1964 i 1966 - miała już wtedy ponad 60 lat - na szyi zawsze miała zawiązaną apaszkę, a z rąk nie zdejmowała rękawiczek... Za to wspaniale wymachiwała swoimi najpiękniejszymi nogami na świecie. Dla Polaków w ich brudnoszarej, peerelowskiej rzeczywistości był to powiew "świeżego czegoś innego", mimo, że ze "zgniłego zachodu", były czymś tak "luksusowym i egzotycznym, że nie miało znaczenia nawet to, że gwiazda jest po sześćdziesiątce, pod suknię zakłada specjalistyczny kostium wyszczuplający i pozwala się fotografować tylko z jednej strony" (czytamy na okładce książki). Występy W Polsce były jej pierwszą wizytą w kraju zza "żelaznej kurtyny". Marlene zawsze żyła ponad stan, wydawała o wiele więcej niż zarabiała, ale co było robić - jej pozycja gwiazdy wymagała, aby żyła i nosiła się, jakby posiadała fortunę...

W trakcie powstawania książki, Angelika Kuźniak dotarła do osób, które jeszcze pamiętały gwiazdę, rozmawiała z nimi, aby obraz gwiazdy był jak najbardziej prawdziwy. Sporo miejsca zajmują w książce wspomnienia ówczesnych pracowników polskiego Pagartu. Opisy jej występów i pobytów w Polsce - zawsze jednakowo entuzjastycznie przyjmowanych. Autorka odwiedziła też m. in. Deutsche Kinemathek w Berlinie, gdzie w archiwach przechowywane są pamiątki po aktorce. 18 miesięcy po jej śmierci przyjechało de Berlina 25 ton najróżniejszych jej rzeczy - było tam dosłownie wszystko: od odzieży i estradowych kostiumów począwszy, poprzez książki, czasopisma, zapiski i dzienniki, wiele innych przedmiotów codziennego użytku, na szmatach do podłogi skończywszy. Zarchiwizowanie i opisanie jej doczesnego stanu posiadania zajęło 5 lat...

Marlena Dietrich zmarła w 1992 roku w wieku 90 lat w Paryżu. Trumna z jej ciałem zostaje we Francji przykryta flagą francuską, w samolocie flagą amerykańską, w Niemczech - niemiecką. Ale zostaje też wstawiona do opuszczonego garażu, gdzie stoi 2 dni na ruchomym podeście w temperaturze -4 stopni - Niemcy do końca jej nie wybaczyli. Berliński Senat zastanawia się nawet nad pogrzebem państwowym, ale szybko rezygnuje z tego pomysłu ze względu na ataki w prasie. Od czasu pogrzebu Dietrich jej grób został wielokrotnie sprofanowany (plucie to jedna z łagodniejszych form dewastowania).

Książka Angeliki Kuźniak to podróż w głąb Marlene i jej czasów - to barwny kalejdoskop obrazów, zapisków i niepublikowanych dzienników, to portert niezykłej kobiety - ZJAWISKOWEJ. Oraz czasów - też niezykłych - bo autorka przybliża nam nie tylko jej życie prywatne, ale również całą tę polityczną, społeczną i obyczajową otoczkę. Dla mnie bomba!

Autor: Angelika Kuźniak
Seria wydawnicza: Lilith

Wydawnictwo: Czarne
Wydanie I, rok 2009
Format: 125x205 mm, oprawa miękka, foliowana
Liczba stron: 208
ISBN: 978-83-7536-114-8

11 komentarzy:

matylda_ab pisze...

Ja słuchałam książki w radiowej Trójce. Czytała bodajże Maria Seweryn. Fakt, że to ciekawa lektura.

Agnes pisze...

Jak będę szukała prezentu dla Mamy, będę miała na uwadze tę książkę.

Bernadetta Darska pisze...

Mnie zainteresowała - zasygnalizowana zaledwie w książce - relacja matka-córka, babka-wnuczek i przemiana Dietrich, którą można było wówczas zaobserwować - z kobiety prywatnej w TĘ Marlene. Pozdrawiam!

Zosik | Podróże po kulturze pisze...

Bardzo intryguje mnie ta pozycja. Marlena była niesamowitą kobietą. Z przyjemnością przeczytam książkę Pani Kuźniak jeśli po temu nadarzy się okazja.

MySweetDreams pisze...

Matyldo_ab - a ja, niestety, nie słucham "Trójki", więc nie wiedziałam o czytaniu na antenie "Marlene". A radio u mnie w pracy ma tak fatalny zasięg że funkcjonuje tylko RMF FM, innej stacji nie można odbierać...

MySweetDreams pisze...

Agnes -mam nadzieję, że Twojej Mamie się spodoba:-))) (moja Mama już zaczęła czytać "Marlene" i jej pierwsze wrażenia z lektury są bardzo pozytywne)

MySweetDreams pisze...

Bernadetto - TA Marlena - wielka aktorka i piosenkarka - była rzeczywiście "dobanimatką" ... prześladowała ją mania własnej wielkości i wielkiego artyzmu, jeszcze większego sexapilu - na budowanie normalnej, ciepłej relacji z jedyną córką już nie starczyło miejsca... liczyła się tylko ona sama

MySweetDreams pisze...

Zosiku - polecam gorąco - rzeczywiście sięgnij po nią przy nadarzającej się okazji:-)))

Kamila pisze...

Nie przepadam za Dietrich, nigdy mnie jej osoba szczególnie nie interesowała, choć czytałam i słyszałam to i owo. Tę książkę chętnie jednak przeczytam, choćby z uwagi na to, że napisała ją Polka :) Interesuje mnie też stosunek Niemców do aktorki i trochę dziwi profanacja jej grobu i w ogóle ogólna do niej niechęć. Ja rozumiem, gdyby nienawidzili jej naziści ale społeczeństwo powojenne? (chodzi mi tu o przeciwników Hitlera) Tomasz Mann też wyemigrował z nazistowskich Niemiec i już nigdy do ojczyzny ne wrócił a jakoś nikt nie ma o to do niego pretensji.
I mam nadzieję, że skoro ktoś wziął na warsztat Marlene to może i znajdzie się chętny na biografię mojej ukochanej Romy Schneider (której Niemcy też nienawidzili za to że wyemigrowała do Francji, mówiła głównie po francusku, grała we francuskich filmach - ale to może wynikać z odwiecznego konfliktu Niemcy-Francja, którzy byli praktyczni od zarania tzw. Erbfeinde ...). Jak do tej pory w Polsce można znaleźć tylko biografię Romy pióra Michaela Jürgsa "Romy Schneider. Zawiedzione marzenia" (rewelacyjnie napisaną swoją drogą) a ja chętnie przeczytałabym coś jeszcze :)

MySweetDreams pisze...

Weisse_taube - mnie tak samo to zdziwiło, że Niemcy właśnie, a nie naziści i ich zwolennicy - właśnie normalni Niemcy do końca nie darowali jej "zdrady" i wyboru życia za oceanem oraz współpracy z aliantami - dowodzi to tylko tego, że Hitler i jego propaganda stanowili jakiś nieodgadniony fenomen oddziaływania na psychikę ludzką. Tak się ta nienawiść do Marleny "wżarła" w niemieckie umysły, że pomimo upływu czasu nie przestali jej nienawidzić - zaiste, dziwne to bardzo. O wielu faktach z życia aktorki nie miałam pojęcia, jak wspomniałam na wstępie, ale Angelika Kuźniak włożyła w tę książkę wiele wysiłku i serca przede wszystkim - a wszystko po to, żeby nam - laikom w kwestii "Marlena Dietrich" jak najlepiej przybliżyć jej sylwetkę.
P.S. A po biografię Romy muszę koniecznie sięgnąć, dzięki za podpowiedź:-)

Kamila pisze...

Ha! No i się doczekałam! Przyszedł dzisiaj nowy katalog KDC a co tam widzę? Niewielką objętoścowo wprawdzie (ale zawsze coś) nową książkę o Romy Schneider! ^^ Jestem przeszczęśliwa i już ostrzę pazury :D