... i ja jestem tego żywym dowodem. To taka miłość na całe życie. I od pierwszego wejrzenia. Byłyśmy w zeszłym tygodniu ze Starszomłodszą w bibliotece i w ręce wpadła nam książka z gatunku naszych ulubionych, ba! ukochanych. W sam raz na niedzielne piknikowanie (w łóżku) - zbiór wierszy Joanny Kulmowej "Kulmowa dzieciom".
Oj, podobało nam się i to bardzo (mnie to się w takich chwilach i wiersze podobają i to,że moje dziewczyny mam przy sobie). I gdy tak w niedzielny poranek leżałyśmy w łóżku, delektując się naszym piknikiem, stwierdziłyśmy, że dla każdego w naszej rodzinie bliższej i dalszej znajdzie w tym zbiorze pasujący wiersz, np. dla Najstarszej zadedykowałyśmy "Krainę Nigdyniewyspania" - jeśli nie musi wstać, potrafi przespać cały dzień, wstaje zjeść kanapkę po czym znów idzie spać i przesypia całą noc. Nic, tylko pozazdrościć zdrowego snu - chociaż mnie szkoda czasu, tyle fajnych rzeczy można zrobić, przeczytać, uszyć, zobaczyć itp.
Daleko od wstawania
jest kraina Nigdyniewyspania
Czy deszcz pada
czy świeci słońce
Nigdyniewyspanie jest śpiące.
Dzwonią dzwony
terkoce budzik.
Nigdyniewyspania nic nie zbudzi.
Śnią się Nigdyniewyspaniu senne zimy
senne wiosny i jesienie
senne lata.
I my w Nigdyniewyspaniu tkwimy
w nigdyniewyspanych światach.
Tam jesteśmy i musimy tam leżeć
choć myślimy że jesteśmy tylko tu.
Bo to Nigdyniewyspanie nigdy nie uwierzy
że jest coś
tam gdzie nie ma snu.
"Gdyby ciocia miała wąsy" - dedykacja dla naszej Cioci Kloci, nie dlatego, że ma wąsy, ale zabawnie było sobie ją z tymi wąsami wyobrazić.
Gdyby tak ciocia miała wąsy
byłoby z nimi nieco roboty.
Bo zakręcałaby je każdej nocy na papiloty.
I myłaby je w cytrynowej wodzie,
żeby miękkie były
jak aksamit.
I zamęczałaby wszystkich co dzień:
- Czy nie pięknie mi z tymi wąsami?
Rozczesywałaby je szczotką -
tak jak się brodę rozczesuje -
żeby każdy mógł się zachwycać:
- O! Ciotko!
Ciotka jest prześlicznym wujem!
Na to ciotka śmiałaby się jak trzpiotka:
- I ty też nabrałeś mi się na to?
Wcale nie jestem wujem.
Jestem ciotką.
Tylko wąsatą!
Dla swojego Taty, a mojego K., dziewczyny wybrały wiersz pt. "Wół" (no cóż, Starszomłodsza dostała takiego ataku śmiechu, że nie mogła bardzo długo się uspokoić. Śmiała się i śmiała, śmiała i śmiała - naprawdę bez końca)
Nie pamięta wół
jak cielęciem był.
Nie może sobie przypomnieć.
Martwi się
martwi
ogromnie:
Czy zawsze miałem rogi
i nogi
i głowę
i wielkie oczy wołowe?
Czy byłem wołkiem czy wołem?
Czy ukończyłem szkołę?
Czy miałem dobrą cenzurę?
Czy dostawałem w skórę?
Czy dawno mi uszy wyrosły?
A może zawsze
zawsze
zawsze byłem dorosły?
Pamiętam tak niewiele...
Ach jakież ze mnie cielę!
A dla dziadka Stasia "W aptece" (oj, żeby ten nasz dziadziuś nie chorował i był zawsze zdrowy)
W aptece jak to w aptece
okropnie długi ogonek.
Tu na recepty. Tutaj bez recept.
Czym mogę służyć? Załatwione.
Rycyna.
Pigułki.
Olej.
Proszę bardzo
teraz pana kolej,
- A pan szanowny nic nie brał jeszcze?
Czemu pan stoi i stoi?
- Bo ja poproszę
panie magistrze
o ten różowy słoik.
- Różowy?
To są proszki od bólu głowy.
- Ja jestem stary panie magistrze
mnie boli tamto i to
więc chcę mieć szkło najprzezroczystsze,
żebym mógł patrzeć panie magistrze
żebym mógł patrzeć przez szkło.
Świat się stanie różowy różowy,
a ja będę już zawsze zdrowy...
Dla mnie moje dziewuszki znalazły "Mamy mamę" - a jakże, wiersz o mamie dla mamy, wzruszyłam się, gdy to czytały
Najlepsze u mamy
jest to
że ją mamy.
Mamy ją swoją nie cudzą.
Nie inna.
Zawszę tę samą.
I żeby nie wiem co się stało
mama zostanie mamą.
Tylko jedna mama na zmartwienia.
Tylko jedna na dwójkę z polskiego.
Tylko jedna od bójki z najlepszym kolegą.
Jedna od bólu zęba
i od przeziębienia.
Nie na sprzedaż.
Nie do zamiany.
Nasza
wszędzie i przez cały czas.
Więc najlepsze u mamy
jest toże ją mamy
i że mama ma właśnie nas.
O, i jeszcze dla wujka M. od cioci Kloci wierszyk "Gdybym miał dziesięć rąk"
Gdybym miał dziesięć rąk
To jedną
Drapałbym się w głowę.
Drugą
Jadłbym lody. Czekoladowe.
Trzecią grałbym w guziki.
Czwartą szarpałbym dziewczyńskie warkoczyki.
Piątą sprałbym tych dwóch od sąsiadki.
Szóstą
Skubałbym kwiatki.
Siódmą -
Od niechcenia -
Kierowałbym ulicznym ruchem.
Ósmą
Łapałbym muchę.
Dziewiątą
Waliłbym w ogromny bęben.
A dziesiątą?
Dziesiątej używać nie będę.
Bo co?
Bo rzecz wiadoma:
Straszniem się napracował tamtymi dziewięcioma.
Można by tak w nieskończoność, ciekawe co by się pierwsze wyczerpało - wiersze czy rodzina? Ale tak na poważnie - książka ta jest przeogromną skarbnicą pomysłowości tematycznej i językowej (np. Kraina Nigdyniewyspania,Krześlaki rżą i krzeszą iskry kopytem, stołoń - biedna pokraka taka) i kto raz zapozna się z tymi wierszami, temu pisana będzie miłość do nich i ich autorki do końca życia. Wiersze Joanny Kulmowej mogą odgrywać dla dzieciaków ogromną rolę - będą bawić, uczyć, pocieszać, rozwijać wyobraźnię, będą pomagać kształtować uczucia miłości, przyjaźni, tolerancji - trzeba je tylko dzieciom dać, a one będę z nich radość czerpać garściami. I pokochają je całym sercem na zawsze. Tak jak my!
Zdjęcie Joanny Kulmowej wzięłam stąd
-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz