środa, 17 czerwca 2009

Ja jestem kobieta pracująca i żadnej pracy się nie boję...

Zalatana, zabiegana ostatnio jestem, (ba – z a p r a c o w a n a, bo od 1. kwietnia dostałam nową pracę i po moim dwuletnim urlopie wychowawczym, w dobie wszechobecnego kryzysu - skwapliwie propozycję tej pracy przyjęłam). Niestety, nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem zaczytana, bo na czytanie przez kilka ostatnich tygodni czasu miałam zaledwie ociupineczkę, tyle co kot napłakał. Kilka minut przy porannej kawce, stroniczka przed zaśnięciem. Skończyłam wprawdzie te moje „Wiśnie”, ale recenzji jeszcze nie napisałam (zrobię to wkrótce, obiecuję). Na Internet czasu już wcale nie starcza, nigdzie nie zaglądam, zakupów nie robię, po blogach nie łażę, co najwyżej pocztę sprawdzę i to by było na tyle, jak mawiał pewien znany Melchior. I właśnie w mojej poczcie z tego tygodnia znalazłam info od mojej kochanej siostry Moni - że 23 obchodziliśmy święto książki. Pięknie. Umknęło mi. To ja nic o tym nie wiedziałam, za to siostra w Danii lepiej poinformowana (tzn. chyba więcej czasu ma, to trochę wiadomości poczyta). Dzięki Ci ogromne, Moniu, za to przypomnienie, bo książki są dla mnie bardzo ważne i nie wyobrażam sobie życia bez nich. Tylko, żeby jeszcze czasu na nie troszkę zostawało... W ostatnich dniach nawet poczty na bieżąco nie sprawdziłam...

Na razie, póki co, w związku z moim pójściem do pracy wszyscy jesteśmy w szoku, bo zmiany zaszły u nas ogromne. Wiem, wiem - wszystkie albo prawie wszystkie macie pracę, tak samo rodzinę, dom z ogrodem i nie przychodzi do Was pani Władzia dwa razy w tygodniu, żeby posprzątać. I mimo to znajdujecie czas na poczytanie, poblogowanie, odwiedzanie znajomych (tych rzeczywistych i wirtualnych) - ja jeszcze tego nie ogarnęłam. Ale nie narzekam. Powoli wychodzę na prostą i reorganizuję w naszym domu, co się da. Ktoś mi powiedział, że najważniejsze to dobra organizacja - i już już lada moment będę chyba mogła stwierdzić, że udało mi się ją wprowadzić. Zacznę wtedy normalnie żyć (czyli czytać). Ciekawa jestem, jak Wam się udaje godzić wszystko (rodzinę, pracę, dom, pasje itp.) Halo, halo!!! Czy ktoś ma jakiś złoty środek na bycie kobietą w wielu wcieleniach . A może ja za bardzo się przejmuję?

Na razie wszystkie pokrewne dusze i zaprzyjaźnione "Zaczytane" oraz wszystkich zaglądających tu do mnie (przypadkiem lub nie) serdecznie pozdrawiam i dziękuję bardzo za odwiedziny. Mam nadzieję, że sytuacja niebawem się zmieni, wszystko się wyklaruje, dotrze, zgra ze sobą.

Bo nie wyobrażam sobie, aby taki stan rzeczy mógł trwać dłużej....

Brak komentarzy: