środa, 17 czerwca 2009

Rohrdorf - "mała ojczyzna" Leonie Ossowski

Skończyłam czytać bardzo piękną powieść "Wilcze jagody" (wchodzącą w skład trylogii razem z "Wiśniami" i "Porą czarnego bzu"), autorstwa niemieckiej pisarki Leonie Ossowski, urodzonej 15 sierpnia 1925 r. w miejscowości Rohrdorf (dzisiaj Osowa Sień niedaleko Wschowy - oddalone ode mnie ok. 50 km). Właściwe nazwisko pisarki brzmi Jolanthe Kurtz-Solowjew, a swój literacki pseudonim wzięła od swoich polskich przodków, byłych właścicieli Osowej Sieni, którzy osiedlili się na tych ziemiach ponad 750 lat temu. Pasję do literatury i pisarstwa zaszczepiła w niej matka,mało znana w Polsce poetka Ruth von Ostau. W styczniu 1945 roku rodzina 20 letniej wówczas Leonie Ossowski została przesiedlona na tereny zachodnich Niemiec. Musieli opuścić rodowy majątek i rozpocząć wszystko od nowa w zupełnie nowym miejscu - pisarka pracowała m.in. w fabryce, sklepie, biurze, pracowni fotograficznej... do czasu, aż swoje prawdziwe powołanie odnalazła w pisarstwie. W Osowej Sieni zachował się do dziś jej rodzinny dom, a właściwie pałac, którego ostatnim przedwojennym właścicielem był jej ojciec, Lothar von Brandenstein.



Zdjęcia skopiowałam stąd

„Niczym zamczysko, pośrodku długiej liczącej tysiąc dusz wsi, sprawiał wrażenie napuszonego i przeładowanego, jak chciał tego styl z przełomu wieku… Zbudowany z przepychem, jakoś nie pasował do otoczenia, niezależnie, czy patrzyło się na niego zimą, czy latem, w poświacie księżyca, czy w pełnym blasku dnia. Nad chłopskimi zagrodami górował w dwójnasób, a czworokątna kryta gontem wieża była o wiele wyższa niż starsze od niej drzewa w pałacowym parku”

Leonie Ossowski zaczęła pisać w latach pięćdziesiątych - jako pierwsze powstały scenariusze filmowe i krótkie opowiadania, a swoją pierwszą powieść „Wer fürchtet sich vorm schwarzen Mann?” (Kto się boi czarnego luda?) - wydała w 1968 roku. Jej literacki dorobek to około 20 powieści i zbiorów opowiadań. W Polsce ukazała się jej książka „Wilcze jagody” (1998). Jest dzisiaj jedna z najbardziej znanych i lubianych autorek w Niemczech (obecnie żyje i tworzy w Berlinie). Jej dorobek literacki cieszy się uznaniem nie tylko czytelników, ale i krytyków literackich - za swoją twórczość zdobyła wiele nagród i wyróżnień ( m. in. 7 września 2007 wyróżnienie "Zasłużona dla kultury polskiej", przyznane jej w dowód uznania za wkład w pojednanie polsko-niemieckie przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierza Michała Ujazdowskiego). Głównym założeniem pisarki jest pielęgnowanie pamięci o swojej utraconej "małej ojczyźnie" - w swoich utworach pisze (I to jak pisze!!!) o życiu w Osowej Sieni, aby uchronić przed zapomnieniem, to co w pamięci zachowała, aby przekazać to swoim czytelnikom i zachować dla potomności. W pisaniu Leonie Ossowski wyczuwa się ogromną tęsknotę za minionymi latami, za ziemią swych przodków i za utraconym "krajem lat dziecinnych" - z tej wielkiej tęsknoty powstała powieść "Wilcze jagody"- powieść godna polecenia dla tych wszystkich, którzy lubią klimaty dobrego życia w rodzinnej wiejskiej posiadłości i z wielką historią w tle.


Skończyłam czytać "Wilcze jagody" i aż się boję "uderzyć w klawisze", aby jakimś jednym fałszywym tonem nie zmącić tej wspaniałej harmonii przepięknie opisanych krajobrazów, wydarzeń i ludzi. Opisanych pięknym językiem - czytałam w oryginale, ale dla porównania wypożyczyłam polskie tłumaczenie p. Eugeniusza Wachowiaka - czytelnik ceniący sobie piękno języka polskiego będzie bardzo kontent - celowo użyłam tego określenia - to właśnie dzięki stronie językowej powieści odkryłam, że niewymieniona w powieści z nazwy Wschowa jest piękna (a znam to dość brzydkie miasto, gdyż kilka razy w roku odwiedzamy tam naszych przyjaciół Tomka i Madzię) - i wcale nie trzeba znać miejsc, o których Leonie Ossowski pisze - można je sobie doskonale wyobrazić - obrazy przedstawiające Rynek, gimnazjum czy dworzec kolejowy same stają przed oczyma. A autorka opisuje nie tylko miejsca dziś już nieistniejące, ale i te, które można zobaczyć współcześnie.


Akcja powieści przedstawiona została przez autorkę na dwóch płaszczyznach - ta właściwa rozgrywa się w latach 1933 - 1945 (kiedy Hitler dochodzi do władzy i coraz skuteczniej ją rozszerza i umacnia), i retrospektywnie w czasie od 7.11.1918 - mamy tu więc do czynienia z bardzo pięknie przedstawionymi czasami dwudziestolecia międzywojennego i II wojny światowej. W swoich wspomnieniach bohaterka powieści, Sophie, pisze nie tylko o swoich studiach malarskich w Monachium, o szalonych latach dwudziestych ubiegłego stulecia, wystawnych balach i rautach, wyścigach konnych, o śmietance towarzyskiej międzywojennego Berlina, ale również o postępującym wszechobecnym kryzysie gospodarczym i politycznym (brzmi jakoś znajomo???), galopującej inflacji (np. chlep kosztował wtedy milardy papierowych marek, popularny był handel wymienny i za wszystko płacono produktami), a Berlin pewnej pamiętnej zimy 1923 roku pachniał tylko brukwią - z brukwi było dosłownie wszystko: kotlety, kiełbasa, ciasto, a nawet kawa (jestem ciekawa, jak to mogło smakować, mam nadzieję że nam nasz kryzys czegoś podobnego nie zgotuje). Sophie mieszkała wówczas u swojej ciotki Hedwig, i jako tako nie mogła narzekać - dzięki paczkom otrzymywanym ze Szwajcarii od rodziny zmarłego męża ciotka nie miała biedy, a w jej domu zawsze był olej, masło, wędliny czy ciasto. Sophie zwraca również uwagę na to, że wraz ze spadkiem wartości pieniądza przestały się liczyć w Niemczech jakiekolwiek wartości moralne. Np. na ulicach Berlina panowały zamieszki i ogólny niepokój po nieudanym puczu Hitlera w Monachium - i mimo, że Hitlera aresztowano, ulice miast roiły się od nazistów wdających się w bójki z komunistami i wybijających szyby w żydowskich sklepach. A później następują lata spędzone na wsi, małżeństwo. I w to wszystko wpleciona miłość - najpierw do Filipa, potem do Klemensa i wreszcie do Leopolda von Zertsch, a dzięki temu ostatniemu również do Rohrdorfu, do pięknej okolicy i wspaniałych ludzi.


"Wilcze jagody" przedstawiają życie dwóch ostatnich pokoleń właścicieli Osowej Sieni (sprzed 1945) - Sophie i Leopolda Zertsch, oraz ich córek: Laury, Anny i Marii. Autorka poświęca dużo miejsca społeczności Niemców i Polaków na teranch przygranicznych - w lasach koło Osowej Sieni przebiegała granica polsko - niemiecka. Ogromny wpływ na losy bohaterów powieści miała w owym czasie nazistowska propaganda i ideologia faszystów, poddanie się im niektórych mieszkańców (np. Killert, Teopendorf, WeiB) albo próby przeciwstawiania się im (baron Zertsch, pan von Kuttlau) - ale mimo to, albo może dzięki tym licznym odniesieniom do autentucznych wydarzeń historycznych, czyta się powieść Ossowski z zapartym tchem i z wypiekami na twarzy.


Moja ocena: 6/6

Wydanie niemieckie: Tytuł oryginału: "Wolfsbeeren. Weichselkirschen. Holunderzeit" (Wilcze jagody. Wiśnie. Pora czarnego bzu) Wydawca: Ullstein Tb (August 2000) Ilość stron: 1149 ISBN-10: 3548248160 ISBN-13: 978-3548248165
(prezentowane przeze mnie wydanie jest obecnie niedostępne w sprzedaży na niemieckim rynku księgarskim, ale można dostać wszystkie trzy części osobno, każda kosztuje ok
. 10
€)


Wydanie polskie:Wydawca: Rebis Miejsce i rok wydania: Poznań 1998 r. – Ilość stron: 396 stron ISBN: 83-7120-364-0
Tłumaczenie: Eugeniusz Wachowiak. (Nakład „Wilczych jagód” w j. polskim jest od dawna wyczerpany, ale warto szukać w bibliotekach i na www.allegro.pl - sprawdziłam, na allegro na razie nie ma:-(

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Właśnie skończyłam czytać powieść "Wilcze jagody" i było to dla mnie pasjonujące głównie ze względu na to, że mieszkam od 25 lat koło Wschowy. Pałac w Osowej Sieni miałam okazje obejrzec na własne oczy, piękny park również.Ponieważ pochodzę z Wielkopolski, zawsze bardzo interesowało mnie życie na Ziemiach Odzyskanych i los ludzi, którzy sie tu usiłowali zadomowić. Zauważyłam,że nie przychodziło im to bez trudu , tak jakby nie mogli uwierzyć, że to miejsce zawsze już bedzie ich domem.W niektórych wypowiedziach mieszkających w okoliach Wschowy ludzi dało się wyczuć strach, że dawni mieszkańcy tych ziem powrócą tu i będą chcieli odzyskać swoje domostwa. Ta obawa brała sie stąd, że duża część obecnych mieszkańców okolicznych wsi, w tym Osowej Sieni pochodzą z terenów zza Buga. Ci ludzie przeżyli w czasie wojny zbyt wiele , żeby teraz z pełna ufnością gospodarzyć na podarowanych lub kupionych gospodarstwach z poczuciem bezpieczeństwa.
Ponieważ dla mnie- Wielkopolanki, było to wszystko nowe i niezrozumiałe, staram się zrozumieć mentalność ludzi, wśród których przyszło mi mieszkać tak długo. Moge to osiągnąć m.in. starając się poznac realia tamtych czasów losy ludzi, którzy musieli ulec wichrom historii.